Dziękuję wszystkim serdecznie za urodzinowe życzenia
Ol, wyciągnęłaś Szaraka Kazimierza z dna głębokiego kapelusza!
U nas w porządku, tylko czas bardzo mi się skurczył z racji paranoi w robocie, oraz pasji, z których nie chcę i nie potrafię zrezygnować gdy mogę się nimi cieszyć nie uszczuplając czasu zarezerwowanego dla rodziny, bo to co zostaje to święte.
Życie z Szarakiem nie obfituje w niespodzianki ale po traumie przeżyć ze szczurkami niezmiernie nas to cieszy.
Jedyny incydent jaki pamiętam to naderwany pazur, a i tak ślady krwi na posłaniu sprawiły, że włos stanął mi dęba na głowie. Zając ma we zwyczaju zaczepiać nas do zabawy i po wielokroć wskakuje ze swojego legowiska do otwartej klatki, wyskakuje i goni po chodniczkach aż na drugi koniec pokoju, po czym znów ląduje w legowisku i tak od początku, żeby sprowokować naszą reakcję - i po prostu zahaczył kiedyś pazurkiem.
Traumę to z kolei on ma, gdy mu te pazury przycinam - tak śmiesznie lata mu wtedy wolna łapka.
Całą jesień go skubaliśmy z wełenki, bo zmieniał na zimę - znosił to pod warunkiem, że jednocześnie był na potęgę głaskany.
Zając jest amatorem kawy - choć bardziej samego aromatu niż ambrozji jako takiej; kiedy tylko wchodzi się z kawą, on już ląduje na kolanach u pijącego. Dajemy mu czasem zlizać z łyżeczki - bardzo nieelegancko wtedy chlipie i mlaszcze. Za to takie rzeczy jak ciastka, chipsy czy czekoladki musimy spożywać w innym pomieszczeniu, biedny futrzak dostaje wariacji tak pragnie - może w poprzednim domu go raczyli albo po prostu sam zapach wyzwala w nim amok. Niedawno nie pomogło nawet odsunięcie dywanika od wersalki - zdesperowany Szarak wkroczył na wrogie śliskie panele, gotów zaryzykować życiem dla pożądanego przysmaku.
Szczury przypomina w tym, jak potwornie plącze się pod nogami i wszyscy musimy pamiętać żeby szurać stopami idąc, lepiej wszak potrącić niż zawadzić i nadepnąć.
Zawsze czeka na krańcu dywanika blisko drzwi, gdy ktoś z nas wróci do domu, to miłe. A córkę naszą słyszy, jak tylko dziewczyna otworzy drzwi swojego pokoju – leci galopem pod drzwi i CZEKA. A to jego czekanie jest wyjątkowe. Kiedy zaś usłyszy kroki mijające nasz pokój i oddalające się do łazienki, staje ze zwieszonym łbem i oklapłymi uszami niczym osioł z Kubusia Puchatka.
I wiecie co? Ostatnio trochę dużo leżałam. Szarak nie odstępował mnie na krok. Kochany jest ten nasz futrzaczek.
Pozdrawiamy!