Za bardzo to się jeszcze nie mam czym chwalić, ale z czasem pewnie nabędę doświadczenia przy fotografowaniu szczurów.
A są dwa, trzymiesięczne. Ciężki to był wybór, bo ich nie znałem, a wszystkie były identyczne. Więc poszły ze mną te, które pierwsze podleciały do oczekującego na nie prowizorycznego transportera. No, jeszcze była dwójka półrocznych chłopów, którzy mnie urzekli, ale ponoć waciki były lepsze na początek. Się jeszcze przekonamy. Na razie szlaban na wybiegi, bo to strategiczna sztuka odpowiednio pokój zabezpieczyć, a baby jeszcze się oswajają z nowym człowiekiem (jak mają fazę, to wręcz się pchają do wyjścia, jedna nawet specjalnie nauczyła się chodzić po suficie w poszukiwaniu wystarczająco dużej dziury... na szczęście nie znalazła) i póki bez trudu nie dadzą się wziąć w rękę, gdy będzie potrzeba, póty muszą się zadowolić rękawami mojej bluzy. W każdym razie trening zaufania idzie dobrze. Zobaczymy, czy równie dobrze będzie po zbliżającej się wizycie u weta, na którą pewnie jedna z tych pierdół nie może się doczekać. Założę się, że to dlatego tak chrumka.
Poza tym mam jeszcze psa (jej imię Tola), wynajmuję też pokój chomikowi (Pułkownik Wurst, który jest kobietą... w sumie mój zwierzyniec to same kobiety. Niezły harem mam), niestety zalega mi z czynszem.
Zauważyłem, że dużo osób nazwało jednego ze swoich szczurów Pinky. Kurde, jakiś wysyp. Moja też Pinky, druga zaś Mózg. Na razie umiem je rozróżnić, bo charaktery mają odmienne i wymiary zresztą też.
Tutaj Mózg (częściej ją widać, Pinky zajmuje cały dom przez większość czasu, choć z wstępnych obserwacji wynika, że możliwe są u niej chroniczne napady ADHD):
![Obrazek](http://i65.tinypic.com/2wmnq10.jpg)