w moim rodzinnym domu zawsze przewijały się zwierzaki (koty, pies, rybki, zdarzył się też jeż). Nie wyobrażam sobie życia bez zwierząt.
Po wyprowadzce z domu - a było to dawno temu


W międzyczasie w Nowy Rok (2004r.) przypałętała się nam mała pierdułka - Kitka - biało-czarna

Od czwartku jest też zwariowany mały Rudi (ma 2 miesiące) - rudy kotek

Od stycznia tego roku mamy Roxi - piękną szczurzycę

A od końca kwietnia: Hero i Tofi - moje słodziaki

Roxi - nie przepada za ludźmi, toleruje jedynie moją córkę (dla której ona była), ale daje mi się czasem pogłaskać i wskakuje mi na ramię, kilka razy próbowałam ją wziąć na ręce, ale kończy się to piskiem, a czasem też ugryzieniem

Tofi - moja księżniczka, mój aniołeczek, nieśmiała dziewczynka i pierwszy niszczyciel wszystkiego co da się pogryźć (kanapa, hamaczki, półki, kuwety) - za to człowieka nie rusza i uwielbia spać pomiędzy moimi piersiami
Hero - nikogo i niczego się nie boi, atakuje koty(!) wszędzie łazi, zwiedza wszystkie kąty, do każdego ją ciągnie


I jeszcze mam rybki - platki

Trochę mam tych zwierzaków, ale kocham je całym sercem <3