
Gdzieś tu dawno temu był temat dotyczący tego, po co mieć zwierzęta skoro zostawiają tyle bólu gdy odchodzą i czy nie lepiej sobie tego oszczędzić, nie mając zwierząt.
Niedługo minie miesiąc odkąd Czarucha nie ma ze mną... cały czas boli, tęsknię,brakuje mi go wspominam i mam to okropne uczucie braku i ucisku... z perspektywy człowieka ogłupiałego bólem,faktycznie wydawałoby się,że lepiej nie mieć zwierzęcia i nie cierpieć gdy ono odejdzie.
Ale tak patrzę teraz na Gizmo, gdy wygłupia się jak każde szczenię,gdy zauważam jak bardzo jest inny od Charliego, chociaż skrycia chciałabym aby był taki sam, to chyba wolę mieć serce rozdziabane wielkim widelcem na male kawałeczki,ale z wspomnieniami i pamięcią, niż serce w całości ale bez wspólnych przeżyć.
Dziękuję Czaruś, że byłeś w moim życiu.
