To ja opowiem o moich doświadczeniach ze szczurzymi pazurkami..
Nigdy, przenigdy im nie przerastały, tak jak na przykład moim ptakom (że ledwo mogą chodzić) albo kotom (że zaczepiają się łapkami o dywan czy kanapę i nie mogą się uwolnić). Ale mają te pazury cholernie ostre i nieraz byłam podrapana do krwi na karku czy dekolcie, że kiedyś się wzięłam wreszcie za eksperyment i postanowiłam pazurki przyciąć.
Za obiekt doświadczalny posłużył Severus. Narzędziem zbrodni były specjalistyczne cążki kupione w zoologiku, które świetnie tną i ptasie i kocie pazurki.
No więc dręczycielka w postaci Pleiades wzięła się do roboty.
Pazurki u szczurka dobrze widać, zwłaszcza gdzie końćzy siężywa tkanka i gdzie należy ciąć. I dobrze, bo u ptaków czy kotów czasami nie widać za dobrze.
Pacjent był cierpliwy i nie wyrywał się, nie piszczał i ogólnie zniósł zabieg z należytą męską dumą, godną szczura rasowego
Ale efekty zabiegu okazały się być mizerne...
Po pierwsze - nadal drapał jak diabli i nadal chodzę ze szramami na ramionach i dekolcie, jak szczur po mnie biega..
Po drugie - te pazurki niemal natychmiastowo mu odrosły i były tak samo ostro zakończone, jak przed zabiegiem..
Jak dla mnie gra nie warta świeczki i szkoda stresować ogonki... Może lepiej jednak samemu nieco pocierpieć, znosząc ich pazury na swej skórze i dumnie potem obnosić się z licznymi czerwonymi zadrapaniami, niż narażać szczurki na stres czy ból, czy też nawet wizytę u weta (bo niektórzy z tym chodzą do weta..)...
Tyle....