Hmm, dawno nic nie pisałam. Teraz jestem u cioci, nudze sie, wiec mam troche czasu na pisanie

U nas na razie stabilnie, w sumie chyba wszystko pod kontrolą. Panny chorują, ale dostają sterydy więc czują się dobrze. Widac po nich, ze dzialanie lekow sie konczy, bo zle samopoczucie wraca natychmiastowo. Dee przekręca się glowa (o dziwo, gdy steryd działa, wszystko jest w normie). Z tego co wiem, kręczu szyi praktycznie nie daje się do konca wyleczyc, przynajmniej tak bylo w przypadku Wujusia. Didusiowi glowa się odkręca po dawce leku. Pozniej, jak przestaje działac, znow ja znosi na prawo. Masza chudnie i tyje na przemian. Nie moge jej doprowadzic do poprzedniego stanu. Codziennie serwuje jakies kaloryczne jedzonko. Jej waga waha sie miedzy 300-350 gramami. Nie wiem czy tak juz zostanie, ale mam nadzieje, ze jeszcze uda sie jej dobic do 400, tak jak to kiedyś ważyła. Co jakiś czas konroluje zeby, czy cos sie z nimi nie dzieje, czy nie sa za dlugie itp. Wzielam Masze i Dee i doznalam szoku. Maszy jeden zab wbil sie w policzek, bo juz byl za dlugi. W dodatku tak zamaskowany, ze nie dalo sie tego wykryc. Dziwne, bo za dlugi byl tylko jeden, drugi normalny. Z wetką stwierdzilysmy, ze musi to byc jakas wada zgryzu. Od rana wsiadlam w samochod i pojechalam, zeby jej skrocili. Wszystko ladnie sie zagoilo. Didusio też od razu miała przycięte. Teraz będę musiała jeździc do 'dentysty' co jakis czas, zeby zachowac zabki szczurek w takiej samej dlugosci. Masza ma przy tylnych łapkach coś w postaci guzka, boje sie, że to kolejne gruczolaki. Jest to po obu stronach, wiec mam caly czas nadzieje, ze to tylko jakies narządy wewnętrzne.. w koncu jest chuda, może jej wystają. Wetka obejrzała i razem stwierdzilysmy, ze mam to obserwowac.
Wujus niestety ma zacmę na lewym oku. Na poczatku byl to ubytek rogówki, tak jak stwierdził weterynarz. Probowalismy cos z tym zrobic, ale niestety nie ma poprawy. Mam nadzieje, ze nie jest to jakis pierwszy znak, ze cos sie zaczyna dziac z Wujusiem

Poza tym okiem, zachowuje sie normalnie, wszystko jest jak bylo. Oby tak dalej. Korus jeszcze mlody chlopak. Teraz jakos w lipcu musial skonczyc rok. W zeszlym roku do mnie trafil, 11 sierpnia, a mial wtedy jakos miesiac-dwa. Wybielil sie juz zupelnie. Zostalo jeszcze troszke szarego na grzbiecie, ale z daleka to malo widoczne. Nie wiem tylko co mu sie stalo, ale na glowie jest jakis taki 'czerwonawy'. Na poczatku myslalam, ze roztarł sobie porfiryne łapkami, ale to chyba jednak nie to. Nie wiem co to moze byc.
Niedawno oglądalam sobie filmiki jakie zrobilam o moich ciurach. Dee Dee i Masza do niedawna byly jeszcze takie sprawne.. Moje alpinistki kochane..

Tęsknie za tym wspinaniem sie po rurach i drabinie od antresoli, rączkach od szuflad. Ciesze sie, ze mam to chociaz nagrane na filmikach. Jesli ktos umie takie robic, to polecam. Fajnie sobie powspominac stare dobre czasy.
O, ale sie rozpisałam. Ciekawe czy komus bedzie sie chcialo w ogole to czytac. Zdjec na razie nie mam, bo nie jestem w domu. Jak wroce, to pewnie jakies tu wkleje. Pozdrawiam spod Zielonej Góry
