Może zacznę od początku. Moim pierwszym szczurkiem był Eduś wiem tyle, że był on kapturowym szczurkiem o szarym kapturze. Odszedł na zapalenie płuc

Wydaje mi sie że to moja wina bo albo miałem przeciąg zrobiony albo byłem przeziębiony i może się zaraził (weterynarz przytaczał takie hipotezy). Ediego brałem do miasta, siedział sobie na ramieniu. Ludzie sie cieszyli jak go widzieli

Następnie po nim dluuuuugo czekałem na następnego szczura bo sklepy nie prowadzą. Wziąlem sobie parkę samicy nie nazwałem a samiec ... był Edi. Wielki był jak świnka morska. Ogólnie to samiec był fajniejszy bo oswojony samica jakaś dziwna byla. Tak sobie je rozmnazalem i sprzedawalem. Został mi jeden samiec którego sie nie mogę pozbyć do dziś

Któregoś dnia samica zaczęła mi strasznie chorować

i odeszła. I za pare dni dosłownie 2-3 odszedł Edi!!! Zaraz jak odeszła samica on zrobił sie osowiały, smutny (nie trzymałem ich razem bo nie chciałem więcej młodych. Edi był z tym jednym co mi został z ostatniego miotu) ten mały gnój nie dopuszczał go do jedzenia (a jest jakieś 3* mniejszy od Ediego i w ogóle nie rośnie już).W nocy obudził mnie hałas.Edi leżał tak smutno i dyszał ten mały musiał mu coś zrobić ale nie widziałem najmniejszego zadrapania na Edim. Jak sie rano obudziłem to Edi już odszedł

I został mi ten mały brzydal którego tak nie cierpie. Jest brzydki, nie wiem dlaczego ale mały i łysieje. Nigdy nie udało mi sie go oswoić. Nie chce go. Chciałbym nowego szczura bo ile razy na niego patrzę to przypomina mi się że on Ediemu krzywdę zrobił i być może przyczynił się do tego że go już nie ma

Brakuje mi 1 i drugiego Edusia
