Byłoby przykro jeśli nie zostaną zarejestrowane. Wiadomo mi, że ojcem dzieci Czapeczki jest samiec interwencyjny (wbrew różnym wcześniejszym insynuacjom Merch poszukując domków nie ukrywała tego faktu). To oczywiście w jakiś sposób działa na niekorzyść jej dzieci. Z drugiej strony z tego co wiem Merch chce połączyć samicę z samcem o znanym pochodzeniu. Moim zdaniem warto uzyskać miot kontrolny z takiego połączenia. Może nawet konieczne będzie prowadzenie miotów kontrolnych jeszcze u dzieci i wnuków tej pary ale przy szybkim rozrodzie szczurów nie powinno to być problemem, jeśli tylko dałoby możliwość uzyskania zdrowszy i dłużej żyjących ogonków. Nie wszyscy opiekunowie przy wyborze kierują się kolorkiem sierści czy kształtem uszek (zaznaczam, inny wygląd dla mnie nie jest dyskwalifikacją, kocham jednakowo i standardy i dumbusie, gładkie i z kręconym włosem). Są tacy, jak w moim przypadku, którzy mają nadzieję, że w końcu wrócą ogonki które żyją od 3 lat w górę w dobrym zdrowiu.
Oczywiście nie przeceniam tutaj wartości zdrowotnych jakie mogą wnieść dzikusy ale mówiąc kolokwialnie uważam, iż "gra jest warta świeczki". Wiem, że zdania na temat dzikusów są podzielone. Więc mimo iż temat ten jest poświęcony miotowi D, mam nadzieję, że Mer i admini odpuszczą mi to, że podzielę się swoją kilkumiesięczną obserwacją dwóch synów Czapeczki.
Obaj chłopcy wielością nie odbiegają od średniej dla szczurów w ich wieku czyli 8 miesięcy. Jeden - Czaruś waży 590 g, drugi - Cezar 550 g. Są w wieku, kiedy u samców ujawnia się agresja, oni jej nie wykazują. Nie znaczy to, że są potulni ale zachowaniem nie odbiegają od średniej innych samców jakie miałam w ciągu 20 lat opieki nad ogonkami. Na początku wykazywali znaczną nieufność. Jedli tylko to jedzenie, które najpierw zjadł Niuniek, z czasem uznali, iż człowiek nie jest zagrożeniem i przychodzą po jedzenie do ręki. Wykazują się większą ostrożnością niż przeciętny udomowiony szczur, co nie znaczy, że są nadzwyczaj płochliwe. Miałam już ogony, które albo się u mnie urodziły z tzw. sklepowych niespodzianek albo też do mnie przybyły ze znanych źródeł a dość długi czas zachowywały się podobnie jak moje półdzikuski czyli na wolności starały się unikać kontaktu z ludźmi. Obaj różnią się charakterami, Czaruś to szczur dominujący ale nie agresywny, Cezar podporządkowany. Czarek jest bardziej kontaktowy ale też bardziej bezczelny. Na wolności przybiega do nas, wspina się na nas, sprawdza co mamy do jedzenia i jak coś dobrego to kradnie. Nie przepada za dotykiem ludzkiej ręki ale gdy jest przytrzymany spokojnie daje się wyczochrać, wycmokać. W takiej sytuacji jest bardziej zniecierpliwiony niż zdenerwowany. Raczej nie chowa się w zakamarkach, lubi wchodzić na klatkę innych samców i pilnować aby ci za dużo się nie ruszali (takie samo zachowanie wykazuję jeden z moich wacików czyli Gucio). Czarek nie przepada za osobami obcymi, jeśli ktoś przychodzi to on najpierw musi sam wykazać zainteresowanie ta osobą. Nie lubi aby obcy go dotykał, wtedy może złapać za palca, zwłaszcza przez kratki (na wolności po prostu unika obcych). Nie gryzie jednak mocno, jest to raczej ostrzeżenie - zabierz tego palca, to mój teren. Cezar jest bardziej ostrożny. Będąc na wolności chodzi własnymi drogami, woli pudła, zakamarki. Jak brat, na wolności chowa się przed obcymi, w klatce udaje że nie widzi takiej osoby. Do niego trzeba podchodzić spokojniej, mówić łagodnie, wtedy sam wykazuje zainteresowanie. I w jego przypadku można go cmokać, czochrać, tak jak brat wykazuje wtedy zniecierpliwienie ale nie agresję. Zaznaczam, że zachowanie chłopców stale się zmienia i są coraz bardziej kontaktowi. Pewnie nigdy nie będą „przytulakami” ale też nie ogonami znerwicowanymi.
Widoczne są różnice w sposobie poruszania się i budowy, chociaż nie aż tak duże. Co do sposobu poruszania się trudno to jest opisać, różnice są subtelne i widoczne gdy ma się możliwość porównania. Jeśli chodzi o budowę, to osobiście zwróciłam uwagę na pazury, maja je znacznie większe niż moje pozostałe szczury a wychodzą tyle samo co inne. Wydaje mi się, że ich siła zgryzu również jest większa ale to może być moja subiektywna ocena
![Wink ;)](./images/smilies/wink.gif)
. Obaj, mimo iż są braćmi różnią się wyglądem głowy. Pyszczek Cezarka jest bardziej spiczasty, Czarusia bardziej "tępy".
Co do zdrowia - trudno oceniać ogonki w wieku 8 miesięcy, większość z nich w tym wieku jest jeszcze zdrowa. Mogę jedynie powiedzieć, że na początku tego roku wszystkie moje maluchy przechodziły jakieś przeziębienie (nie wiem skąd się przyplątało, nie miały kontaktu z innymi ogonami - my również - nie było przeciągów w domu ani chłodu). Wyjątkiem były półdzikusy, które nie miały nawet kataru. Może to być jednak przypadek, bo są najmłodsze ze wszystkich - na dzień dzisiejszy mam jeszcze 2 chłopców i 1 dziewczynkę w wieku 15 miesięcy, oraz 2 dziewczynki w wieku 24 miesięcy.
Jeśli chodzi o "siłę niszczycielską" jaką mogą wykazywać się dzikie szczury to w przypadku moich półdzikusków nie odbiegają od średniej szczurów hodowlanych. Wykazują duże zainteresowanie gryzieniem drewna ale przy odpowiednim przygotowaniu klatki ofiarą ich zębów pada głównie jej wyposażenie. Całkowicie nie interesują się kabelkami. Problemem dla mnie jest to, że podgryzają książki, których nie mam gdzie przełożyć, jednak który ze szczurów nie lubi gryźć papieru. Dla porównania moje dumbo dziewczynki wcinają wszystko co jest z gumy i ze skóry i już nie jeden raz posiały zniszczenie wśród obuwia czy sprzętu mającego jakieś gumowe części.
Być może jak niektórzy w innym temacie sugerowali, zachowanie Czapeczki i jej dzieci jest wyjątkiem wśród dzikusów ale jeśli tak jest to może warto pociągnąć taką linię dostosowując ją do oczekiwań opiekunów. Pozostawiam to rozwadze hodowców. Mam nadzieję, że emocje i osobiste uprzedzenia ustąpią rozwadze i pozwolą na próbę wyprowadzenia linii, która może nie będzie zbyt "egzotyczna" jeśli chodzi o wygląd ale spełni nadzieje osób takich jak ja. Zaznaczam, że doceniam osoby, które chcą wzmocnić zdrowotność szczurów takich jak fuzy itp. jednak ich dążenia nie powinny być sprzeczne z dążeniami osób, które mają inne zdanie a tym bardziej utrudniać takie próby. Niestety czytając niektóre wypowiedzi odnoszę wrażenie, że wśród hodowców są osoby bardzo nieprzychylne osobiście Merch a nie tylko idei wprowadzenia dzikich genów.
Moim zdaniem zarówno Merch jak i opiekunowie tego miotu powinni być zobowiązani do szczególnej obserwacji maluchów zarówno pod kątem zdrowotności jak i zachowania, to pozwoli na dalszą decyzje o losie linii wywodzącej się od Czapeczki.
Dodam tylko, iż gdyby nie to, że nigdy nie planowałam prowadzenie hodowli to za jakiś czas sama zdecydowałabym się na rozmnożenie któregoś z moich półdzikusków, oczywiście wcześniej nabywając odpowiednie samiczki.