Dziękuję wszystkim za te pochwały ale jest mi po prostu wstyd. Na tym forum (i nie tylko) jest dużo ludzi, którzy przygarniają sporo „bied” tyle, że może nie pozakładali własnych tematów a może nie chce im się pisać. Tym osobom należą się pochwały.
Poza tym myślę, że tak powinno być, że jeśli jest miejsce dla jakiego pięknego, zdrowego ogonka to powinno też znaleźć się miejsce i dla takiego, który ma znacznie mniej szans na znalezienie opiekuna.
Co do moich ogoniastych to i dobre i smutne wieści.
Dobre, bo jak na razie badanie Ciapka nie wykazało żadnych niepokojących zmian. Płuca są czyste, serce pracuje miarowo. Niestety z czasem może dojść do niewydolności serca, bo to „pykanie” w chwilach zdenerwowania może świadczyć o przewężeniu tchawicy. No ale na razie jesteśmy dobrej myśli. Mały dostaje na wzmocnienie i za jakiś czas kolejna kontrola.
Ciapek pokazuje się z coraz lepszej strony. Aż Mo go żal, bo to szczura, który bardzo lgnie do innych szczurków. Niestety moje chłopaki całkowicie go nie akceptują. Kolejna próba łączenia skończyła się paskudnym dziabnięciem i obiecaliśmy dziadkowi, że już koniec stresów. Ma swoją klateczkę, może nie tak duża jak pozostałe ale on lubi wylegiwać się albo na hamaczku albo w domku. Rana od dziabnięcia najpierw zaczęła się goić, po 3 dniach (mimo stosowania przymoczek z riwanolu) nagle miejsce spuchło. Wystraszyłam się, że to może zrobił się ropień i poprosiłam weta o sprawdzenie. Rana znowu została otwarta, na szczęście ropy nie było ale i tak została przepłukana antybiotykiem. Ciapuś bardzo się buntował, ale i tak nie próbował nawet chwycić za palce (mój kochany dziadziu). Stres złagodziły dropsiki a w domu już całkiem się uspokoił. Płukanie jednak pomogło, bo opuchlizna prawie zeszła.
Co do Krysi to nie najlepiej. Przy kolejnej kontroli uszka okazało się, że cos tam podkrwawia i nie bardzo można zobaczyć co się dzieje (wydzielina wyciągnięta z uszka nadal ma nieciekawy zapach, tyle, że już nie jest to konsystencja ropy). Wet kazał nam się przygotować, że może to być zmiana nowotworowa. Krysię po badaniu uszko bardziej bolało, bo znowu miała mocniej skrzywiona główkę (a wcześniej trzymała ja już prosto, tylko w chwilach zdenerwowania ja skrzywiało). Odsunęła się tez na cały wieczór od stadka. Trzeba było dużo głaskania i dropsików, żeby poczuła się lepiej. Na wieczornym spacerku była już bardziej kontaktowa, razem z Lilu i Lati dzielnie wyrywały mi z ręki kiełbaskę (za kilka dni będą zdjęcia). Dzisiaj znowu trzyma główkę bardziej prosto. Nadal pozostaje na antybiotykach dopyszcznych i dousznych. Prosimy o trzymanie kciuków, żeby jednak zmiany okazały się zapaleniem ucha i żeby ono ustąpiło.
Z Latusią też nie najlepiej. Każdego wieczoru żegnam się z nią, bo mam wrażenie, że pewnego ranka po prostu zastanę ją śpiącą snem wiecznym. Ponieważ ona jednak ma nadal niezły apetyt, sama wybiera się na krótkie spacerki, a nawet ciekawie zagląda do klatki Qubusia czy Ciapka, więc nie podejmujemy ostatecznej decyzji. Tylko czasem te jej smutne, zmęczone spojrzenie mówi, że czas pożegnania się zbliża
Lilusia znowu rozrabia. W klatce nie pozwoli sobie niczego zabrać. Na spacerkach przegania Maksia, przychodzi do nas żebyśmy dali ją gdzieś wyżej, czasem sama potrafi się wspinać czy to po kratkach czy na fotele, wszystko musi osobiście sprawdzić. Mimo znacznego wychudzenie, chorego serduszka i sporego guza ona jest pełna energii.
Jeśli chodzi o pozostałych członków mojego stadka czyli znacznie młodszych chłopków i Czarnulkę to na szczęście w ciągu tego tygodnia nic się nie zmieniło. Gucio jak zwykle rozrabia i leje się przez kratki albo z dzikuniami albo z Ciapkiem, Misiak spokojnie przemierza mieszkanie i najczęściej zatrzymuje się albo przy klatce Qubusia albo w „norce” za kanapą. Chłopak nie lubi zbytniego ruchu, woli sobie pospać.
Dzikunie czyli Czaruś i Cezarek poruszają się wszędzie w przyspieszonym tempie. Tyle, że ostatnio nadal często do mnie przybiegają i tylko się zastanawiam czy tak mnie polubili czy też wyłudzają ode mnie dodatkowe dropsiki
![Wink ;)](./images/smilies/wink.gif)
Czarnusia od przybycia Ciapusia znowu mieszka z dziewczynkami i odpukać nie ma żadnych awantur ani gryzienia. Ostatnio znowu jest milsza dla mnie. Gdy mam ja w rękach mogę nawet przez chwilę wyczochrać ją po brzuszku. Ale i tak nie uśpi mojej czujności. Znam dobrze tego czorta, najpierw podpuszcza a później trzeba szyć ręce
![Wink ;)](./images/smilies/wink.gif)
A Qubuś – no cóż bardzo proludzki i coraz bardziej antyszczurzy . Na spacerkach najpierw sprawdza czy coś się zmieniło w jego rewirze, później przybiega po czochrano i na zabawę aby po jakimś czasie znowu zrobić obchód. Tylko nie może spotykać innych samców bo od razy włącza mu się bojowy nastrój.