Yssunia, tez chcialabym sie przeprowadzic. Na razie jestesmy uzaleznieni od rodzicow, oboje 5 rok, koniec studiow, niby ja mam jakies 1k dochodu, stypendia itepe, ale to sie skonczy z koncem studiow, mąż dorabia i tez pare stowek przynosi, ale to o pare stowek za malo... Ale zle mi tu, z cala rodzina (jego), jego chorym na glowe ojcem po wylewach i z depresja, krytykujacego wszystko i wszystkich, ktory tyranizuje wszystko i wszystkich,robiacego syf kile i mogile wokol siebie, zyjacego w swoim swiecie, gdzie jest Wielki i ma Znajomosci, nie daje spokojnie zyc... Tesciowa jest naprawde ok jesli chodzi o przymioty serca, ale kompletnie nie wie co to porzadek... Te klaki kurzu pomykajace po mieszkaniu, odkurzanym jak ja sie zbiore, a nie mam sily 140metrowe mieszkanie sprzatac po wszystkich, a efekt jest tylko na 1 dzien i tak... i nikt nie doceni...
No coz, moglismy sie bardziej zabezpieczac i tyle, trzeba przecierpiec, ale czasami cholernie ciezko przymknac oczy i udawac ze wszystko jest ok, zeby Jemu nie sprawic przykrosci :/ i nikomu tego powiedziec nie mozna... dobrze z siebie czasem wylac zal... miejmy nadzieje ze w tym krakówku znajdzie sie jakas robota, zeby nam spokonie byt jakis zapewnic... choc na 2 lata, zeby dzieciulinka odchowac...
A do tego krakowiacy powariowali, dzis znalazlam ogloszenie: kawalerka 20m2, na zadupiu (koniec huty, naprawde obrzeza), ciemna kuchnia, bez pralki, lodowki, tv, garsoniera, 950zl plus oplaty... Idzie sie pociac
![Undecided :-\](./images/smilies/undecided.gif)