Dziękujemy bardzo, chłopaki już wymiziane, dzisiaj nawet podwójnie, ponieważ....
Byliśmy po raz pierwszy razem u weterynarza!
Zauważyłam dzisiaj jakieś paskudztwo na szyi Lucka. Nie byłam w stanie zobaczyć dokładnie co to - wyglądało na jakiegoś strupka, ale nie miałam pewności, więc zabrałam paskudki do weterynarza.
Na szczęście, tak jak mi się wydawało, był to tylko strupek - pan doktor orzekł, że albo Edwin Lucka pogryzł (w sumie nie wiem, dlaczego miałby to zrobić, zachowuje się w stosunku do małego zupełnie normalnie), albo Lucuś po prostu się zadrapał. Ale ręce mi się trzęsły, jakby to było nie wiadomo co. I w końcu nie wiem, kto tą wizytą zestresował się bardziej - Lucjusz czy ja
Może to też dlatego, że ostatnim razem gdy byłam w tej lecznicy to były ostatnie chwile mojej świnki morskiej :/
Ważne, że Lucjuszowi nic nie jest, następnym razem już nie będę się tak denerwować wizytą u weterynarza i mam nadzieję, że ten następny raz nie przyjdzie szybko.
Pozdrawiamy wszystkich
