miło mi to czytać , no to ...podsypiemy troszkę prochów  
 
 
                                                 
                                                          Rozrabiara
       Kiedy ma się coś do zrobienia w kuchni , ciurka przygląda się temu wnikliwie z wysokości ludzkiego ramienia ,  czasem  schodzi z niego na lodówkę teściowej , a z niej na naszą :
tam pastwi się nad papierowymi wytłoczkami na jajka , czekającymi na odniesienie do zaprzyjaźnionego warzywniaka . Ale wystarcza jej jedna chwilka , by z tegoż ramienia zeskoczyć na stół , porwać jakiś półprodukt i czmychnąć z nim za szafki . 
Ile to się trzeba później naprosić , żeby stamtąd łaskawie wyszła ….
    W ogóle to trzeba bardzo uważać , bo mała zapuszcza się w coraz dalsze rejony mieszkania. Dopiero co eksmitowaliśmy ją z kuchni , gdzie buszowała jak szczur wędrowny w śmieciach , a tu już szykuje się kolejna ekstradycja . Bo nasze maleństwo dotarło do łazienki , gdzie właśnie króliczek przybył na posiłek , no i widzimy Szczurcię na grzbiecie  wielce zdziwionego zwierzaka , który w przeciwieństwie do niej jakoś nie objawia specjalnej ochoty na zawarcie znajomości . A ona ? Zjeżdża po nim , kotłuje mu się pod brzuchem , przeczesuje pazurkami królicze wąsy . W końcu uznajemy , że już dość jak na przywitanie , i królik może  spokojnie odetchnąć .
  Nie wiedzieć czemu od paru dni jesteśmy dziwnie nietowarzyscy . Pewnie nam to przejdzie za jakiś czas , a na razie jest nam całkiem fajnie w obecnym składzie i nie ciągnie nas do ludzi.
  Nie wszystko jest słodkie . Częste pokropywanie bywa irytujące ; z początku lata się za każdym razem do łazienki myć ręce aż po łokcie (sic!) . Teraz , jak jakie niechluje ,  wycieramy pokropione miejsca chusteczkami i tylko co jakiś czas  zmywamy z siebie dowód akceptacji? naznaczenia ? ze strony małego futrzaka .
But on the other hand  - kiedy wtulam się w miękkie futerko i widzę – czuję  - jaką  przyjemność sprawiają jej moje pieszczoty , to wzruszenie aż zatyka mi dech w piersi.
A ona wywala się jak długa , przymyka oczy , wciska mi swój nosek do nozdrzy  , na końcu kładzie się na plecki przyklejając dosłownie swój podbródek do mojej twarzy …
Godzinki mijają jedna za drugą aż żal , bo też ten weekend jest po prostu zachwycający …
http://images38.fotosik.pl/64/90d1443e5b2e82e0med.jpg
Szczurcia potrafi też być charakterna i upierać się przy swoim jak osioł ; czasem dobiera się do trzymanej na kolanach naukowej książki , albo jak furiatka biega po klawiszach komputera. Napominana , jakby tym bardziej i z coraz większą zawziętością ponawia kolejne próby , potrafi wtedy nawet naskoczyć z oburzeniem na odsuwające ją ręce .
  Właśnie po raz enty zostaje przegoniona z klawiatury i co wtedy robi ?
Ano , przywiera niczym pijawka do najbliższego klawisza i , podważając go mocno ząbkiem , funduje kwadracikowi wysoki lot w górę , cały czas patrzy przy tym na nas , zezując złośliwie….
Aha , jeszcze chciałam wspomnieć  nasze weekendowe  kino nocne .
Śpimy już sobie pierwszym sprawiedliwym snem , gdy nagle podrywają nas na łóżku głośne krzyki i zawodzenie dobiegające z pokoju obok .
Spoglądamy na siebie i momentalnie przytomniejemy : babcia !
Mój mąż pędzi do pokoju teściowej , ja zaraz za nim , wpadamy jak burza do środka , a tam , przy łóżku , stoi babcia z wyrazem dzikiego obłędu na przerażonej twarzy , bo coś jej właśnie przebiegło po twarzy , i biorąc wysokie „C” , woła wniebogłosy : - O Matko Boska , O Jezus Maria !
W jej głosie słychać autentyczne przerażenie i widać , że nie wie , co się dzieje .
Ale my wiemy , bo od razu dostrzegamy Szczurunię  , stojącą w pysznym wyproście na pękatej dużej poduszce .
I wybuchamy śmiechem , którego nie mityguje nawet świadomość późnej nocnej pory ,
a mały intruz podskakuje z uciechy na łóżku ofiary i zaczyna jak oszalały gonić nasz śmiech po odrzuconej na bok pościeli . 
  Dawno czegoś takiego nie widziałam , przeżycie nie do pobicia .
Już później , leżąc w łóżku , nie mogę odepchnąć od siebie nasuwającej się uparcie niedawno obejrzanej scenki , ale udaje mi się jakoś stłumić śmiech , który wyrywa się ze mnie od środka . 
Przynajmniej dopóki mój mąż nagle nie wybucha gromkim śmiechem .
Tak więc po chwili oboje aż płaczemy ze śmiechu , długo nie mogąc przestać .
Prawdziwi zwyrodnialcy .
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/f51 ... e3b49.html