ciurka , która miała wylecieć za drzwi razem z córką...

Dział poświęcony wszystkim zwierzakom, które macie lub chcielibyście mieć. Można tutaj się chwalić i słodzić do woli!

Moderator: Junior Moderator

Regulamin forum
Zanim zadasz pytanie, sprawdź w "Szukaj ..." czy odpowiedź nie została już udzielona!
Wyszukiwarka jest w każdym dziale (zaraz poniżej tego ogłoszenia) , a także u góry po prawej.
Jeśli chcesz wyszukać wyraz 3literowy, pamiętaj o dodaniu * na końcu :)
sawa
Posty: 85
Rejestracja: pt lut 13, 2009 7:17 pm

Re: ciurka , która miała wylecieć za drzwi razem z córką...

Post autor: sawa »

Przekora jest widać wpisana w naturę szczurków - nie wiadomo dokładnie , skąd Szczurcia wie , że jest właśnie sobota lub niedziela i można by było nieco dłużej pospać , lecz wie to na pewno i pewnym jest też , iż pospać nam nie da .
Owąż świadomością nastania soboty lub niedzieli wiedziona , jawi się na weekendowym posterunku z żarliwą gorliwością oddanego żołnierza , skacząc po całym łóżku tak , jakby w tych konkretnych momentach posiadała wagę wielokrotnie przewyższającą jej ciężar rzeczywisty . Szczególnie dużo uwagi podczas swoich skoków poświęca naszym głowom , a konkretnie twarzom , co sprawia , że zderzenie przejawów radosnej świadomości weekendowej Szczurci z fizykalnie odczuwalną świadomością zaistniałej
w naszym domu sobotnio-niedzielnej reguły bywa dość bolesne . Zupełnie jakby ogonek pragnął wynagrodzić nam brak podobnych doznań ze strony latorośli w czasach , kiedy była dziecięciem ; męczy nas z zapałem , prezentując czysto dziecięcą , niewyczerpaną pomysłowość na budzenie swojej ludzkiej rodziny w owe wolne dni ; życzliwe serce to najlepsze pokrewieństwo .
Zbytecznym jest chyba dodawać , iż rozskakana krewna nijakiej połajanki
z naszej strony obawiać się nie musi , a i pieszczot należnych wszelakich odmówić jej nie potrafimy .
Protest wszelako podnosimy głośny a szczery już moment później , kiedy pozostawieni przez Szczurcię radujemy się wielce chwilą wytchnienia
i odpływamy w błogi ciału oraz duszy sen , a z tego snu wyrywają nas niepokojące dźwięki .
Jakoś udaje mi się przeczekać szelest reklamówki , modelowanej przez niunię na nowo od wewnątrz , całkiem też dzielnie ignoruję odgłosy gryzienia , dochodzące z tego miejsca na podłodze , w którym w sposób wyraźnie prowokacyjny TŻ porzucił swoje klapki .
Nie udaje mi się natomiast zachować spokoju w obliczu dochodzących do moich uszu - kojarzących się niemile z darciem papieru - akustycznych efektów , budzących uśpione jakiś czas temu obawy o ewentualny tom beletrystyki odłożony na stolik przed zapadnięciem w sen . Głowa sama podrywa mi się w powietrze i przez zasnute wciąż jeszcze sennym marzeniem oczy widzę na stole Szczurcię ; gdy tylko udaje mi się rozpoznać , że ogonek po prostu redukuje nadmiar informacji prasowych , opadam z powrotem na poduchę – strata niewarta uwagi .
Słyszę TŻ mamroczącego jakoweś obelgi na szczura paskudnego
a niewdzięcznego ; wygląda na to , że najwyraźniej zapoznał się już był ze skutkami wczorajszego niedopatrzenia . Tłumię nielojalny chichot , jaki usiłuje wydobyć się z mojego gardła , po czym naciągam kołdrę na głowę
i siłą woli przyzywam na powrót piękne obrazy z mojego snu .
Nie jest mi to jednak dane : coś jakby szuranie przerywane od czasu do czasu głośnym dość brzdękiem irytuje moje uszy ; dźwięki dobiegają nieco
z góry i nie kojarzą mi się z niczym , zmuszając mnie tym samym do sprawdzenia , co i gdzie wyrabia nasze słoneczko .
Rzut oka na tyły pokoju wyjaśnia tajemnicze hałasy – słoneczko stoi
w szerokim rozkroku na oparciu fotela i z zapałem huśta wiszący tam obrazek , który co chwilę zmienia swoje położenie o jakieś 45 stopni , wracając zaś na pierwotne miejsce na ścianie , uderza z rozmachem o spód pasteli wiszącej powyżej .
- Heeej ! – rzucam ostrzegawczo w stronę ciurki .
Ogonek wychodzi ze słusznego założenia , iż kto ucieka , ten winnym się staje , i pozostaje na miejscu , zwracając ku mnie pyszczek z niewinną
( a jakże ) minką . Z niejakim spóźnieniem dostrzega , że zdradzają go obejmujące ramkę łapki , puszcza więc zmyślnie obrazek , i aż brakuje mi
w tej scence gestu otrzepywania łapek ; tymczasem rozhuśtana pastela znowu postukuje o sąsiadkę , aż słychać odzywające się szkło .
- No przestań , ty mała paskudo ! – wołam i mała paskuda znika przezornie w swoim królestwie ścieków za narożną szafką … by rozpocząć nową zabawę , gdy tylko udaje mi się z westchnieniem ulgi zamknąć oczy .
Wychodzę z łóżka ignorując stłumione pochrząkiwania mojej gorszej połowy
i oczywiście nie jestem dość szybka , by pochwycić psotnicę na fotelu , ale tym razem postanawiam działać zdecydowanie – szybka decyzja to wszak połowa zwycięstwa – sięgam więc sprytnie za mebel , by pochwycić sierściucha w kolanku hydraulicznym , gdzie się schronił .
Niestety będąca tak blisko połowa zwycięstwa staje się udziałem Szczurci , która już błyskawicznie zjeżdża w dół po tylnej ściance szafki ,
a następnie – co za spryciula ! – wyhamowuje w połowie wysokości i klinuje się między ścianą pokoju a meblem , zapierając się tam wszystkimi czterema łapskami . Kiedy wracam do łóżka smakując gorycz porażki , słyszę ją już, jak oczywiście wspina się zwinnie na górę ; po chwili inicjuje zabawę na nowo .
Ofuknięta przeze mnie raz i drugi , przerywa – aliści na moment tylko – przechyla łepek wdzięcznie i jakby z zastanowieniem , następnie powraca do swego radosnego zajęcia .
Rzucam w jej stronę obelgami brzmiącymi niczym z piekła rodem imię , ale zdaniem Szczurci nie każdy musi być zaraz jakimś aniołem , poza tym – byli święci przed nami , będą i później ; i ogonek ze zdwojoną energią pastwi się nad sztuką .
Kładę temu wreszcie kres , stając przy fotelu i przywołując rozbestwioną ciurkę kawałkiem banana , który spożywa przy nas , uniesiona przeze mnie do łóżka .
Zasypiam , lecz nie na długo – dochodzą mnie znajome odgłosy , jakie wydają tylko metalowe kółka przy paskach mojej skórzanej torebki , której nie umieściłam poprzedniego wieczoru gdzieś na wysokościach i pewnie jej też nie zamknęłam .
Całkiem już przytomna wstaję z irytacją - skleroza nie choroba , tylko nogi bolą .
A w pracy dziwią się , gdy słyszą , że w sobotę siadam do porannej kawy już przed siódmą rano .
Hanka&Medyk
Posty: 1916
Rejestracja: pt lut 13, 2009 7:56 pm
Lokalizacja: Warszawa

Re: ciurka , która miała wylecieć za drzwi razem z córką...

Post autor: Hanka&Medyk »

sawa pisze:A w pracy dziwią się , gdy słyszą , że w sobotę siadam do porannej kawy już przed siódmą rano.
Ja co prawda nie pijam kawy, ale też niestety mam jednego domownika (i bynajmniej nie ogoniastego), który potrafi mnie zbudzić i o szóstej, bo z przyzwyczajenia (jeździ do pracy na 6:30 - z własnej nieprzymuszonej woli oczywiście, bo lubi wcześnie wracać) nie może już dłużej spać...
[*]:Dziunia,Gienia,Gaja+UtahMerch'sField,OmegaEM,Amiga,Destra+DaithiRL,Aguta,Albi,Fufa,Yumi,Belzebub,Wacław,Krówka
Są:Miotła,LuxTorpeda,Teodora,Ciapka,Piszczałka,Rubi,Tesla,Gniotka
sawa
Posty: 85
Rejestracja: pt lut 13, 2009 7:17 pm

Re: ciurka , która miała wylecieć za drzwi razem z córką...

Post autor: sawa »

Noo , tu pewnie i medycyna nie poradzi :D


Niedziela przynosi powtórkę z rozrywki i pobudka przypomina tę sobotnią , z tym , że przychodzi wcześniej nieco , prawdę mówiąc akurat na podkurek .
Szczurcia przybiega do mnie na łóżko cała w skowronkach , zatrzymuje się na chwilkę przy mojej szyi , kłusuje radośnie od głowy po końce stóp , po czym wraca , w roztańczonym quickstepie przemierza mi twarz i znika za poduszką ; słychać pazurki orzące tapicerkę , kiedy głową w dół zjeżdża w dół na podłogę .
Dźwięczą trącone szczurzym noskiem miseczki , ale tylko przez moment , jakby ogonek stracił zainteresowanie jedzeniem; w istocie już po chwili znowu czuję ją blisko swojej twarzy.
Całkiem przytomnie jak na tę porę dnia chwytam kraniec kołdry i osłaniam nim sobie usta , udaremniając ogoniastemu Huckowi haratnięcie przez wargi , ale niebieski okrutnik jakoś się dzisiaj zagapia i zamiast tego wciska mi się pod włosy , by wyleźć z drugiej strony na poduchę ; ponownie słychać brzdęk szklanej miseczki i ożywa nadzieja na to , iż Szczurcia naje się i pójdzie spać , a wówczas pośpimy jeszcze i my .
Nadzieję trzeba wszakże szybko porzucić , jako że mała zostawia miseczki
i z okropnym hałasem gramoli się na górę z tyłu wersalki ; podczas wspinaczki wykorzystuje też moje nieszczęsne włosy i nie jest to uczucie ani trochę przyjemne ; zjazd po mojej twarzy także trudno uznać za miłe doznanie . Przez moment czuję dotyk jej pyszczka w okolicy podbródka
a potem ciurka zwiesza się z wersalki wyglądając przez sekundę jak malutka polatucha , by wyhamowując pazurkami nadmierną prędkość , znaleźć się bezpiecznie na dole . Po chwili ponownie jest obok na poduszce .
Kontynuuje te niezrozumiałe wędrówki jakiś czas , a następnie układa się przy moich stopach i doprowadza mnie do rozpaczy , skubiąc niedawne skaleczenie na kostce ; nie wiedzieć czemu nie potrafi zignorować żadnego strupka czy zadziora na skórze któregokolwiek z nas .
Opędzam się od niej mało skutecznie , w końcu wstaję i sięgam po skarpetki , by dały odpór małym ostrym ząbkom .
Kiedy kładę z powrotem umęczone , łaknące snu ciało , ze zdziwieniem dostrzegam na pościeli tuż przy poduszce ulubione przez Szczurcię frykasy z mieszanki , jaką jej dajemy , zauważam też pewną ilość drobinek przyczepionych do mojego odsłoniętego ramienia , a także – gdy w zdumieniu i zastanowieniu drapię się po twarzy – na policzku .
Nie wiem , co mam o tym sądzić – Szczurcia robi sobie nowy magazyn , czy też … przyniosła je dla mnie ?

Biorę ogonka na ramię i udaję się do kuchni , by przygotować tam i spożyć razem z nim jakiś drobny podkurek , skoro i tak już obie nie śpimy. Nie ukrywam , że dla niej trudzę się specjalnie i Szczurcia nie ma powodów do niezadowolenia .
Potem , zostając w kuchni – nie ma powodu , by ktoś jednak sobie normalnie nie pospał w ten niedzielny poranek – przeglądam katalogi wzięte z biura turystycznego , a później siadam przy komputerze i wchodzę na interesujące mnie strony ; w wakacje postanowiliśmy polecieć na dwutygodniową wycieczkę objazdową do fascynującego minioną cywilizacją
i obecnym podwodnym pięknem miejsca i nawet trudną kwestię urlopu
w nadchodzącym czasie mam już rozwiązaną .
Szczurcia łazi po stole , ale wkrótce zaczyna mi bardzo przeszkadzać , stepując po klawiaturze i przerzucając stronki na inne lub uruchamiając niepotrzebne a irytujące reklamy .
Doskonale jednak wyczuwa moment , kiedy moja mocno już nadwerężona od przedświtu cierpliwość zaczyna się wyczerpywać – biedzie swej nie poradzi , kto się z sąsiady wadzi – wspina się więc po moje gołej skórze na ramię o zaczyna poranne ablucje .
Zezuję na nią spod oka , a potem złośliwie sugeruję , by zrobiła coś ze swoim brunatnoróżowym ogonkiem – umyła może ?
A ona , jakby rozumiejąc moje słowa – ujmuje go w swoje śmieszne zgrabne paluszki i patrzy nań przez jakiś czas , jednak po chwili puszcza , najwyraźniej porzucając zamiar umycia go, zupełnie jakby zawierzyła prawdziwości starego powiedzenia , twierdzącego , że
bez czego możesz żyć – zaniechaj .
anik1
Posty: 268
Rejestracja: sob paź 04, 2008 7:47 pm
Lokalizacja: kraków

Re: ciurka , która miała wylecieć za drzwi razem z córką...

Post autor: anik1 »

pisz, pisz, pisz.......:)
Awatar użytkownika
Leia
Posty: 995
Rejestracja: sob sty 10, 2009 12:00 pm
Lokalizacja: Rogalin

Re: ciurka , która miała wylecieć za drzwi razem z córką...

Post autor: Leia »

doprowadza mnie do rozpaczy , skubiąc niedawne skaleczenie na kostce ; nie wiedzieć czemu nie potrafi zignorować żadnego strupka czy zadziora na skórze któregokolwiek z nas .
Eeee tam sawa nic nowego. Ona chce Ci tym pomóc. Iska Cię, żeby usunąć zbędne jej zdaniem elementy ze skóry. Ja mam ten problem z dłońmi. Nie mam zwyczaju pracy w rękawiczkach i od wszelkich detergentów zrobiła mi się istna tarka na rękach. Chłopaki, a już zwłaszcza Flip obgryzają mi te dłonie z błogością. Ale nawet mi to nie przeszkadza, do pewnego stopnia jest przyjemne, bo robią to bardzo delikatnie. I zawsze mnie wtedy zastanawia, jak to jest, że takie ostre zęby, które mogą przegryźć niejedno, potrafią nagle być tak delikatne.
merch
Posty: 6868
Rejestracja: czw gru 02, 2004 2:48 pm

Re: ciurka , która miała wylecieć za drzwi razem z córką...

Post autor: merch »

Troszku off topowe , przeciez te ostre zeby przekladaj swiezo urodzoe maluchy , ktorych ja nawet boje sie dotkac !
sawa
Posty: 85
Rejestracja: pt lut 13, 2009 7:17 pm

Re: ciurka , która miała wylecieć za drzwi razem z córką...

Post autor: sawa »

Małe ząbki są rzeczywiście delikatne , ale świeże skaleczenia i tak ich nie lubią , ot co


Mała znowu zachowuje się , jakby coś jej dolegało , i nasze obawy są tym większe , że nawet weterynarz nie umie wymyślić , co jej jest ; on uważa , że ogonek czymś jest zaniepokojony lub …przeczulony , i jej na nowo słyszalne skargi nie świadczą raczej o chorobie , bo w badaniu nie widać oznak choroby .
Szczurcia jest rzeczywiście przez nas wychuchana i wydmuchana , tu poniekąd ma rację ; na dodatek sami widzimy , jak często niepokoi ją coś
w rogu pokoju i nie daje się wówczas uspokoić …Apetyt ma , nie jakiś tam specjalny , ale je normalnie , tylko jest cokolwiek jakby nerwowa i więcej przy tym posypia w ciągu dnia .
W każdym razie dostaje serotoninę – wet ma nadzieję na potwierdzenie swoich przypuszczeń,niunia rzeczywiście wygląda całkiem nieźle i może to my jesteśmy na jej punkcie przewrażliwieni . Oby przestała popiskiwać …

Nie ma zmiany na lepsze , choć ogonek , gdy przychodzi do nas , jest ożywiony i wszędzie go pełno , najwięcej na stole , z którego zwija do siebie co mu się tylko nawinie pod łapki czy też na ząbki . Właściwie przestała już żebrać o smaczne kąski z pańskiego stołu , biorąc sobie wszystko w białym świetle dnia jak należne jej udziały – cóż , kto nosi , ten nie prosi .
Najdalej za dzień trzeba to uprzątnąć z magazynków , bo raczej niemożliwością jest , aby dała radę wszystkiemu i spożyła na czas .
W zachłanności swojej udaje jej się uśpić moją czujność i podbiera też całkiem zgrabnie parę frykasów z króliczej stołówki ; wpada doń mimochodem niejako , gdy sądzę , że zdołam ponieść coś do kubła i wrócić do pokoju nim się zorientuje , że drzwi stoją otworem .
Na szczęście króliczek wizytuje babcię i obywa się bez stresów dla kochanego uszatka .
Będzie tylko pewnie bardzo zdziwiony , widząc swoje sianko rozwleczone na pół łazienki i wychlapaną wodę z kubka , którego nie udało się Szczurci ominąć podczas drogi powrotnej na skróty . Nie pozwalam małej na dalsze grabieże ; zamykam drzwi uniemożliwiając kolejny łupieżczo – destruktywny rekonesans w stronę łazienki, a ona za to doprowadza mnie do szału udowadniając mi , że d o k ł a d n i e pamięta , jak wspinać się po meblach , i muszę sporo się nagimnastykować , by odwrócić jej uwagę od karkołomnych wyczynów .
Rzucam na przynętę parę chusteczek , w tym ze dwie na pufę ; ogonek stara się ucapić zębami obie naraz , w rezultacie w małą paszczękę trafia również tapicerka stanowiąca nierozerwalną całość z pufą i mam niezłą zabawę patrząc , jak się nasze słoneczko zamęcza . Po niedługiej chwili obrażony sierściuszek zawija w powietrzu niebieską dupką i znika jak duch gdzieś za meblami ; Szczurcia , choć uwielbia nasz śmiech , nie znosi , gdy śmiać się z n i e j .

Rodzinne oglądanie filmów to fajna rzecz , tylko trudniej jest się nam wtedy skupić – Szczurcia szczęśliwa z towarzystwa i bliskości córki nie może się nacieszyć – przebiegła już po niej truchcikiem niezliczoną ilość razy , parokrotnie też udało jej się skraść słodkiego całuska od pańci .Młoda dostaje okropnych plam , ciało pali ją i piecze ,
a nasilający się kaszel męczy ją coraz bardziej bezlitośnie – jest niepocieszona , że akurat ją musiało spotkać takie uczulenie . W nocy bardzo mocno kaszle , choć ze skóry poschodziły w międzyczasie wielkie , wyglądające jak po poparzeniu bąble .
Szczurcia nadal nie przestaje popiskiwać , choć jest spokojniejsza , gdy przybiega na łóżko ; jest wtedy cichutko , odzywa się tylko zagadnięta przez któreś z nas , ale jej dziwny lęk przed złem czyhającym w głębi pokoju jest naprawdę przerażający i zaczyna nam się udzielać .
Lek nie pomaga – ani rano , ani wieczorem .

Odkąd pamiętam , Szczurcia opiera się łapką na palcu człowieka , biorąc coś od niego ; druga piąsteczka ściśnięta w rozbrajającą kulkę zawisa w powietrzu i kusi , by ją pogłaskać od spodu i z wierzchu . Ciurka zawisa na ludzkim palcu tak ufnie , że wyluzowane ciałko można bez przeszkód smyrać po łebku i po ślicznych niebieskich boczkach ; nauczeni przykrym doświadczeniem także i tę okazję wykorzystujemy do obmacania każdego niemalże kawałeczka ciała , jaki jest nam wówczas dostępny , delikatnie sprawdzając , czy wszystko jest w porządku . Nieraz śmiejemy się , że gdyby nie fakt , iż ogonek sam świetnie dba o właściwą długość swoich pazurków , moglibyśmy je właśnie wtedy bez przeszkód przycinać – do woli gładzić można jej śmieszne stópki , z góry na dół , a ona nic sobie z tego nie robi , zajęta pałaszowaniem plasterka banana .
Patrzę na nią i nie wiedzieć czemu przypomina mi się przeczytane gdzieś niegdyś zdanie , że po każdym spojrzeniu w niebo zostaje w oczach nieco błękitu .
Głaszczę Szczurcię po nóżce i wtedy nagle czuję coś pod palcem .
Fala strachu w jednym momencie oblewa mnie całą , kiedy podnoszę zdziwione stworzonko do góry i wpatruję się z rozpaczą i niedowierzaniem na mały guzek na jej łapce .
Jest już za późno , by dzwonić do lekarza , i trzeba poczekać do rana .
Ciężko będzie zasnąć w tą dławiącą kulą , jaka rozrosła mi się nagle
w gardle .
Awatar użytkownika
Nieja
Posty: 411
Rejestracja: pn lis 03, 2008 8:22 am
Lokalizacja: Opole

Re: ciurka , która miała wylecieć za drzwi razem z córką...

Post autor: Nieja »

sawa pisze: Fala strachu w jednym momencie oblewa mnie całą , kiedy podnoszę zdziwione stworzonko do góry i wpatruję się z rozpaczą i niedowierzaniem na mały guzek na jej łapce .
Będę trzymać kciuki, żeby wszystko było dobrze... Czekamy na wieści!
(strasznie się wciągnęłam)
Ostatnio zmieniony wt kwie 21, 2009 8:23 am przez Nieja, łącznie zmieniany 2 razy.
Za szybko odchodzicie... Do zobaczenia po drugiej stronie kochani.
merch
Posty: 6868
Rejestracja: czw gru 02, 2004 2:48 pm

Re: ciurka , która miała wylecieć za drzwi razem z córką...

Post autor: merch »

a ja wyrazam swoj protest ak by to byla normalna ksiazka juz dawno zajrzalabym do ostatniego rozdzialu i mogla spoojnie czytac :P
Awatar użytkownika
Dulcissima
Posty: 906
Rejestracja: sob mar 28, 2009 12:04 pm
Lokalizacja: Łódź

Re: ciurka , która miała wylecieć za drzwi razem z córką...

Post autor: Dulcissima »

Zgadzam się z przedmówcami.
Sawa, czekamy na więcej... bo ja już dłużej tego napięcia nie zniosę :'(
Awatar użytkownika
Leia
Posty: 995
Rejestracja: sob sty 10, 2009 12:00 pm
Lokalizacja: Rogalin

Re: ciurka , która miała wylecieć za drzwi razem z córką...

Post autor: Leia »

Jasna cholera ja dostanę zawału! Sawa i co było dalej, czy to coś groźnego? Co z naszą ciurką? Przecież wszystko musi być dobrze!

A swoją drogą, może ona widzi "duchy"? Nie jestem znawcą kotów, ale podobno są one zdolne do widzenia skupisk energii. Mówi się wtedy, że kot widzi "duchy". Może inne zwierzaki też tak mają. Mój pies ma czasem w zwyczaju wpatrywanie się w jeden punkt na ścianie (zawsze w tym samym miejscu) bez zmrużenia oka, czy jakiegokolwiek ruchu. Mrozi mi to krew w żyłach, bo zastanawiam się, co on tam u diabła widzi?
sawa
Posty: 85
Rejestracja: pt lut 13, 2009 7:17 pm

Re: ciurka , która miała wylecieć za drzwi razem z córką...

Post autor: sawa »

Pewna starsza , nieżyjąca już sąsiadka powiedziała mi kiedyś , że w naszym mieszkaniu żyła niegdyś i umarła jakaś nieszczęśliwa kobieta ; ale nie zweryfikowałam tego .


Nie mogę się dodzwonić do weterynarza , jego komórka jest wyłączona lub poza zasięgiem , a w lecznicy może być dopiero po południu …
Nie mogę się na niczym skupić , w pracy trzeba mówić do mnie wielokrotnie , a ja i tak nie mam pewności , czy dobrze przyswajam informacje . Cały czas myślę o Szczurci .
Do późna w nocy przewertowałam tyle postów o guzkach u szczurków i teraz jestem po prostu przerażona ; zmartwienie goni zmartwienie . Tyle na jedno malutkie stworzonko , to naprawdę niesprawiedliwe ! Nie oczekuję bynajmniej zbyt wiele od losu , krótkie życie szczurków nie pozwala żywić odległych nadziei , ale dlaczego ta kruszyna musi przechodzić wciąż przez jakiś kolejny koszmar ?! Nie chcę myśleć negatywnie i czepiam się tych wieści z forum , które mówiły o dobrym rozwiązaniu problemu z guzkiem .
Tak bym chciała wybłagać od losu łut szczęścia dla naszej szczuruni …

W południe ponawiam próby dodzwonienia się do lekarza i znów bez efektu , pozostaje mi czekanie , aż będzie w lecznicy .
Gdy wchodzę po pracy do domu, ogonek nie czeka na mnie na oparciu fotela przy drzwiach,choć specjalnie staram się , aby moje przyjście było głośne ; jest mi tak strasznie smutno , że kiedy jej nawołuję i nie słyszę w odpowiedzi niczego – ani Szczurci , ani najcichszego nawet odgłosu ruchu – rozpoczynam paniczne poszukiwania , już cała we łzach . Jak wreszcie dochodzi do mnie , że niunia odzywa się z głębi swojego piętrowego domku , nabieram powietrza do płuc tak dużo i tak mocno je wypuszczam , że aż naprawdę boli . Dopiero wtedy idę umyć ręce i wracam do Szczurci , siadając z nią na wersalce obok rzuconej byle jak torebki
i zakupów .
Malutka niewiele zjadła od rana , więc przynoszę trochę śmietankowego serka , a także pestki słonecznika i dyni ; gdy niespiesznie je , ostrożnie przesuwam palcami po tylnej łapce .
Guzek jest nadal , nie znikł , choć niebo mi świadkiem , jak bardzo bym tego pragnęła ; nie mam jednak wrażenia , żeby sprawiał ogonkowi jakikolwiek ból . Czemu nie zauważyłam go wcześniej ?
Tyle razy była dokładnie badana przez innych – dlaczego nikt z nich tego nie dostrzegł ?
Starając się myśleć racjonalnie , szukam innych przyczyn jego powstania niż … te najgorsze .
Przypominam sobie , jak kiedyś malutka weszła do wnętrza materaca i miała spuchniętą łapkę; poprzedni wet tłumaczył wówczas , że nawet ewentualne pęknięcie czy złamanie kości może się samo zrosnąć – myślę o tamtym urazie i mam nadzieję , że nie jest to nic gorszego…
Ponownie zawisam na drucie i nic .
A Szczurcia nie wygląda mi najlepiej , choć nie można też rzec , by wyglądała źle . Według mnie ma mniejsze łaknienie i mniej czasu spędza
z nami , a więcej niż zazwyczaj podsypia
w domku albo w wersalce .
Najedzona , rozpłaszcza się pod pieszczotami i szybko odpływa , mrużąc
z lubością oczka ,a ja patrzę na nią z rozrzewnieniem i nachodzi mnie myśl , że nie mam pojęcia , jak miałabym wyjechać na pół miesiąca zostawiając to stworzonko , jeśli w ciągu takiego czasu tyle może się zdarzyć . Do diaska z Meksykiem – nie zniknie przecież , może uda się jeszcze raz kiedyś tak załatwić urlop jak teraz i polecimy kiedy indziej . Nie bardzo wiem, jak to powiedzieć TŻ, planowaliśmy ten wyjazd jeszcze przed pojawieniem się Szczurci w naszym domu .
Nie wiem także , jak o guzku powiedzieć córce , która po trzydniowym wypadzie wraca do domu i nic jeszcze nie wie o nowym zmartwieniu …

Przez telefon dowiaduję się , że naszego weterynarza dzisiaj nie ma , będzie jutro ; pani doktor uspokaja nas jak umie , ale sugeruje , żeby
z wizytą wstrzymać się do jutra , żeby doktor mógł „to” obejrzeć . Jest szczerze zmartwiona , że ostatnia kuracja nie poskutkowała ,ale radzi być dobrej myśli – doktor na pewno wdroży odpowiednie leczenie i będzie dobrze .
Umawiamy się więc na jutro , a ja chwytam się tego „będzie dobrze” jak mantry , jakby siła mojego przekonania mogła mieć jakąkolwiek moc sprawczą . Zapewne , gdybym się mogła układać z losem , byłabym gotowa do prawdziwych wyrzeczeń , ale przecież nie da się ; nie będzie żadnego „coś za coś”…
Kiedy wraca TŻ , pytam , jak będzie z tym naszym wyjazdem , a on po chwili wahania odpowiada , że nie bardzo mu teraz pasuje ; nawet nie wypytuję
o żadne szczegóły .

Naszą córkę guzek przestraszył tak jak i nas , a choć wszyscy staramy się nie poddawać lękowi , nasz dom przycichł i zszarzał . Po kolei tulimy niunię w ramionach i przekonujemy ją i samych siebie , że będzie dobrze . Nikt nie śpieszy się do spania , zresztą podejrzewam , że nie będzie nam łatwo zasnąć .
I rzeczywiście , ciężko nam spać , gdy pod nami popiskuje nasza szczurunia ; słyszymy ją długo , zanim przyjdzie do nas na łóżko przytulić się i uspokoić , a potem zostać z nami do rana …


http://images40.fotosik.pl/104/cc763fbde4b719e0med.jpg


To jest niezmiernie długa noc , a później czas wlecze się straszliwie do popołudnia , kiedy to wreszcie docieramy do lecznicy i lekarz po zbadaniu Szczurci mówi , że możemy przestać się bać – nie jest to na pewno żaden guzek , nowotwór ani nic takiego ; wygląda na pozostałość po jakimś wcześniejszym urazie kosteczki . Ale trzeba przeleczyć niunię , bo najwyraźniej jednak toczy się jednak jakiś proces zapalny i stąd objawy , które nas od pewnego czasu znowu niepokoją .
Wracam ze Szczurcią do domu jak na skrzydłach , w torebce mam buteleczkę
z lekarstwem wraz z rozpiską na temat podawania i rozpiera mnie ogromna ulga . Szczurcia też wydaje się być bardziej spokojna i zadowolona , kiedy głaszczę ją leżącą w transporterku podczas powrotu tramwajem do domu . Już przekazałam rodzinie wieści z lecznicy i wszyscy troje bardzo, bardzo się cieszymy .
merch
Posty: 6868
Rejestracja: czw gru 02, 2004 2:48 pm

Re: ciurka , która miała wylecieć za drzwi razem z córką...

Post autor: merch »

sawa , a mozesz tak mniej wiecej informac nas w jakim punkcie opowiesci - (wiek szczurci pory roku) jestesmy , bo brak czynnika czasu jest dosc deprymujacy , czy faktycznie wasza szczurcia caly czas chorowala?
sawa
Posty: 85
Rejestracja: pt lut 13, 2009 7:17 pm

Re: ciurka , która miała wylecieć za drzwi razem z córką...

Post autor: sawa »

Merch:od pierwszej operacji do dnia zauważenia guzka minęły zaledwie dwa miesiące , prawie co do dnia :(
Ale przeplatane też dobrymi dniami , szkoda tylko , że ich mniej ...
odmienna
Posty: 3065
Rejestracja: pt gru 15, 2006 4:45 pm
Lokalizacja: kraków

Re: ciurka , która miała wylecieć za drzwi razem z córką...

Post autor: odmienna »

merch pisze:a ja wyrazam swoj protest ak by to byla normalna ksiazka juz dawno zajrzalabym do ostatniego rozdzialu i mogla spoojnie czytac :P
Hihihi. To jest właśnie powód, dla którego nie oglądam niektórych seriali. Tu też już dawno się zbuntowałam i zaglądam tylko, żeby sprawdzić czy już mogę zacząć czytać jak normalną książkę (czyli od tyłu rzecz jasna). Swoją drogą, pewnie urlop wtedy wezmę... :P
ODPOWIEDZ

Wróć do „Nasi pupile”