Dzisiaj z rana dałam im się poznać.
No i obyło się bez krwi...przepychanki, trochę krzyków...napuszone futerka...
Naszczęście Justin się boi i nie wykazywał agresji, siedział w kąciku, a baby go zaczepiały i chciały poznać.
On się tylko nastawiał tyłeczkiem, były na razie ze trzy starcia z łapkami w górze...więc czekam na ciąg dalszy...śpią sobie teraz
Pewnie wieczorem jeszcze będzie znowu jadka, ale nie będę zapeszać...co będzie to będzie.
Najgorsze to to, że mnie też się boi, wczoraj był bardzie przyjazny...a teraz wochą mnie tylko, na ręce muszę go brać na siłe, i nie bardzo chce się głaskać. Ale myśle, że jak z dziewczynkami się dogada, to do mnie też zmieni stosunek.
Tego się trzymam.
