Ja powiem tak, od kiedy skończyłam 5 lat (bo właśnie wtedy przyniosłam pierwszego psiaka do domu), przynosiłam do domu różne zwierzątka, w sumie nie konsultując tego z mamą
![Tongue :P](./images/smilies/tongue.gif)
Mama różnie reagowała, lecz niestety ja byłam zawsze bardzo uparta i mamusia musiała nie tylko zgodzić się, aby zwierzątko zostało, ale także je polubić
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
Najdłużej chyba oswajała się z królikiem , który śmierdział, hałasował itp (wg jej zdania). 3 lata temu przyniosłam do domu mysz, mama robiła się blada jak ściana. Fido żyje do dziś, opiekuje się nim moja siostra i mamie nie przeszkadza nawet jak Fido biega w kuli po całym mieszkaniu i każe wszystkim uważać by go nie kopnąć i czasem nawet go karmi
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
Półtora roku temu do domku przytachałam kolejnego psiaka (całe 2 sztuki żyją w domu , pierwszy ma 16 latek
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
) Potem były myszoskoczki - długie owłosione ogony.
Od kilkunastu dni jest szczurek. Stopniowo oswajam mamcie z nim, nazywając "fajnym zwierzątkiem"
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
Gdybym wypowiedziała hasło "szczur" to juz nie dałoby się odkręcić tego i nawet do mojego pokoju by nie weszła. Dziś podczas mojej nieobecności przyprowadziła do klatki przyjezdną rodzinkę i chwaliła się "myszoskoczkiem". Wujek stwierdził, że mu to bardziej na szczura wygląda, ale mama upierała się przy wersju "myszoskoczek". Uśmiałam się jak nic, kiedy siostra mi to opowiedziała. Doszłam do wniosku, że nazwa dużo robi, więc polecam w "ciężkich przypadkach" nie używać hasła "szczur"
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)