
Po "żałobie" jaką miałam po straceniu dwóch ogonków, postanowiłam adoptować kolejnego malucha. W sumie dostałam go od przyjaciółki, a właściwie jej brata. Historia prosta, ale trochę zagmatwana. Brat mojej psiapsióły dostał samicę jakieś 3 miechy temu. Okazało się że jest w ciąży. Urodziła 8 młodych-1 martwe, 2 zjadła, więc przy życiu zostało 5 maluchów: 1 samiec (którego mam) i 4 samice które również mają nowe domy.
Biorąc Revena (imię od mojej ulubionej marki papierosów


Podejrzewam że psiapsióła ograniczyła się jedynie do dawania szczurom jeść, a one swobodnie latały po domu i dzień i noc, nikt sie chyba nimi nie zajmował.
Reven rzuca się na wszystko co usiłuje dostać się do jego klatki, więc nawet pokarm musze mu dawać w rękawicach. Nie ma mowy o jakimkolwiek głaskaniu a tym bardziej braniu na ręce, a przy zmianie trocin to muszę go łapać w rękawicach albo ręczniku i zamykać w transporterze. Moją bluzkę, którą pocięłam i włożyłam do klatki by oswoił się z zapachem po prostu rozerwał na strzępy.
Czuję się tak jakbym miała zupełnie dzikie zwierze złapane w piwnicy... Zastanawiam się nad kastracją, ale nie wiem czy to pomoże. Proszę o pomoc, ponieważ nigdy nie miałam tak trudnego przypadku.
Pozdrawiam
Przeniesione.
Polecam poświęcić czas na lekturę tego działu, jest tu omówione wiele przypadków, na pewno znajdziesz jakieś porady. /Agata