Wyobraź sobie moja miła, że ja to codziennie przeżywam. W końcu barany (ja) po coś muszą żyć
Wiecie co? Piszę ostatniego posta szeptem, bo Szymon już mi pisać z wami nie daje! Dziadyga przepodły! Wykrzykniki też stawiam szpetem! Dobra, teraz relacja z wieczoru, a to bedzii tak: Sheer, jeszcze raz stooo laaaat, wypiłam za Twoje zdrowie ćwiartkę naleweczki śliwkowej, już nawet nie wiem ile toastów było, ale za każdym razem mówiłam "za Sheer", może chociaż chłopcy policzyli ile tego było... W każdym bądź razie już nie ma nic, bo nawet "szyjkę" wylizałam. No.
Teraz idę spać, bo Szymon powoli zaczyna podnosić głos, a ja muszę mu tłumaczyc, że ostatniego posa piszę.
Cholera... dziwny jest ten świat.
Dobranoc! Śpijcie spokojnie! Wszyscy! No. I tak was kocham
