hihihi- tralala i tak lekkomyślnie mi go powierzyłaś . I w dodatku Dolarka! Kochanego, rezolutnego, bezproblemowego (co prawda, od roku ), wielkiego jak króliczek- miniaturka i jak on mięciutkiego Dolarkamerch pisze:Ja sie nie zgadzam na represjonowanie Dara , w koncu moj ci on, a ze uzarl to widac powod mial
Babcia merch, może i nie być obiektywna, ale ja jestem bo wszak moi ci oni obaj .
Dar jest z tych twardych facetów, co to niczego szczególnego nie widzą w „ dać po ryju- dostać po ryju”– najczęściej to on „daje”- bo harnaś z niego setny. Ale jak oberwał przez pręty po paluszkach od Grafika i Tobiaszka- przyjął „na klatę”; possał krwawiące palusie w kąteczku, pozwolił sobie opatrzyć i wrócił do przerwanych zajęć. Fakt, że te jego zachowania, choć agresywne, ale zawsze są fer. Nigdy nie ugryzł żadnego szczura „na zszywacz” ani w miejsce „zakazane” .
Zatem, choć oczywiście mamy różne poglądy na tę sprawę i serce mnie boli w takich wypadkach, to powodów do stosowania represji nie widzę.
Zresztą, co mu mam dziamrać, skoro ponosi konsekwencje takiego wyczynu : natychmiast jest przenoszony przed własną klatkę (prawie zawsze, zanim użyje zębów).
Długo się zastanawiałam, czy mądrze robię, ale nic lepszego wymyślić nie umiem .
Żeby mu się to niekoniecznie kojarzyło z moją interwencją- często w chwili takiej afery, biorę go przez grubą tkaninę. Widać, że przez chwilę zastanawia się „co jest grane – byłem przecież gdzie indziej”. Mnie zależy, by nie miał poczucia klęski, ale by kojarzył, że taki atak nie przynosi pożądanego rezultatu. Po czymś takim, zamykam klatkę Blessa i Gacka na ok. pół godziny, więc Dar jeśli nawet chce, nie może się tam dostać. Ja najczęściej udaję, że w ogóle nie mam nic wspólnego z całą sprawą . Efekt jest taki, że podczas gdy kiedyś, musiałam tak działać dwa- trzy razy dziennie, obecnie zdarza się to raz na kilka dni. Pewnie nie robię zbyt mądrze, ale też mam swoje słabości: lubię otwarte szczurze klatki i nie pogryzione, nie sterroryzowane szczury.
......
chyba ich rozpuszczam, bo gdy kilka dni temu DD skończyli półtora roczku, chciałam dla nich wymyślić coś ekstra- jakąś normalnie nieosiągalną przyjemność- no i nie wymyśliłam nic, bo i bez mojej łaski robią co chcą . Skończyło się niestety na zakazanych smakołykach (kawałek kabanosa popitego piwem). Miałam co prawda pomysł, by z tej okazji zafundować im solidne profilaktyczne badanie u weta, ale szybko zrozumiałam niestosowność takiego prezentu.