Trochę wieści z frontu (bez zdjęć, jakoś ostatnio nie mam kiedy robić im zdjęć, wybaczcie):
Ogólne wieści są niezłe - stado trzyma się bez zmian, Kokosy mają się nieźle.
Mnie ostatnio zmogła grypa i troszkę je przez to zaniedbałam, ale pokutuję i nadrabiam braki.
Jedziemy jutro do weta. Wymacałam dzisiaj u Niki "coś" w brzuszku koło tylniej łapki, w miejscu sutka. "Coś" jest wielkości małego groszku, dość twarde i zwarte. Gruczolak? Prawdę mówiąc, nie znam się na tym zupełnie, nie miałam jeszcze nigdy takich problemów u szczurów. Dziwi mnie bardzo umiejscowienie - Nika była steryzlizowana, więc myślałam, że problemy "z tych" okolic już się nie będą pojawiać, a tu zonk. :/ Poza tym Nika zachowuje się tak jak zwykle, ma dobry humor i w ogóle
. Chociaż tak ogólnie widać po niej, że robi się coraz starsza - nie ma już aż tyle energii, futerko jej wypłowiało (dla odmiany Lala robi się ruda
ma taką przekomiczną rudą łatkę na głowie). Martwię się o nią, co to za "coś", zwłaszcza, że historia się powtarza - znowu idzie grudzień, święta, a z Niką są jakieś problemy...
Mila dla odmiany drapie się bez powodu. Już od dłuższego czasu ma strupy na grzbiecie, które wzięły się znikąd. Miała badaną zeskrobinę - nie ma pasożytów, nie jest to świeżb, ani też alergia, bo nic nowego im nie wprowadzałam. Dochodzę do wniosku, że to musi być jakaś nerwica albo coś w tym stylu, bo nie mam innego pomysłu, o co może chodzić. Nie rozumiem tego szczura, jak babcię kocham.
Lala ostała się jedyna "normalna" z nich wszystkich
, tylko - jak już pisałam - robi się ruda.
Poza tym Lala pozostaje Lalą w całej swojej lalowości i jej lalowe jestestwo jest ciągle lalowe.
Uwielbiam patrzeć na to, co te stworzenia wyrabiają, kiedy przeprowadzają akcję "Chleb".
Akcja polega na roznoszeniu po wszystkich ulubionych kryjówkach w klatce tygodniowego przydziału suchego chlebka. Mina Lali kiedy tzw. czerwony domek okazuje się być okupowana przez Nikę - bezcenne.