Nie tak dawno pozegnałam sie z moim staruszkiem Silverem, dzisiaj musialam podjac decyzje o skroceniu cierpien mojemu rocznemu świrowi Atilli ADHD. Nowotwór złośliwy z przerzutami w organach wewnetrznych. Nie dalo sie operowac.....Przerzuty na płuca zrobiły swoje. Popłakałam sie jak dzieciak u weterynarza, ludzie w poczekalni patrzyli jak na wariatkę. Atillek spojrzal na mnie ostatni raz jakby rozumiał, wiedzal, ze musi zasnąć, ze tak bedzie lepiej. Wtulił sie w moj rekaw. Boze jak mi smutno. Siedze i wyje. Znajomi mowia - uspokoj sie to tylko szczur. Mam ochote ich rozszarpac. To nie był TYLKO SZCZUR. To bylo moje swirnięte zezowate maleństwo uganajace sie za paskiem od szlafroka i moimi nogami.
(*) dla Atilli
my tu na forum niestety dobrze wiemy jakie to jest uczucie, gdy trzeba pożegnać przyjaciela
i wiemy, że to nie był tylko szczur. a ci, którzy nie wiedzą, jak to jest kochać zwierze, tracą coś naprawdę cennego.
trzymaj się.