Witam!
Najpierw krotkie streszczenie:
a) KLINIKA weterynaryjna dr. Wąsiatycza - NIE POLECAM, ZDECYDOWANIE ODRADZAM!!!
Chyba że masz dużo pieniędzy i chcesz w miły sposób ich się pozbyć....
b) Przychodnia Weterynaryjna dr. Przybylskiego, ul, Nad Wierzbakiem - POLECAM!
Dwie uwagi natury ogólnej
c) jesli macie powazne uwagi do pracy weterynarzy mowcie im to w oczy (a takze ich szefom)! A potem zamieszczajcie tez info na forum. Niech lekarze wiedzą czego od nich oczekujemy. Miejmy odwagę cywilną - stanowcze, ale kulturalne zwrócenie uwagi, wylanie żalów może da im do myślenia, myślę że każdy z nas by się cieszył, gdyby otrzymał od swego klienta krytyczne, ale merytoryczne uwagi o swojej pracy
d) nie usprawiedliwiajcie lekarzy mówiąc, że nie wszyscy muszą się znać na wszystkim! Ja się z tym zgadzam, nie uważam że każdy weterynarz powinien znać się na szczurach, czy innych zwierzakach. Ale SKANDALEM i ZLODZIEJSTWEM, a czasem nawet MORDERSTWEM jest jesli lekarz wiedzac o swoim braku wiedzy i doswiadczenia podejmuje sie badania szczura i bierze za to pieniądze jak za każdą inną wizytę! Uważam, że poważny lekarz zawsze powinien móc powiedzieć, że się badania nie podejmie.
CHWAŁA wszystkim lekarzom,którzy tak robią! Wiem, że to może wkurzać (jak to, weterynarz, i się nie zna?!), ale proszę nie potępiajmy tych lekarzy, przeciwnie szanujmy za uczciwosc.
A na koniec, dla chetnych dluzsza historia moich przygod i rozczarowania "KLINIKĄ" wąsiatycza oraz pozytywnej oceny przychodni dr. Przybylskiego na ul.Nad WIerzbakiem:
Prawie póltora roku temu zaadoptowaliśmy naszą pierwszą parę szczurzych chłopaków i zdecydowaliśmy się na ich pierwszą wizytę kontrolną w tejze klinice. Trafilismy na doktora, ktory twierdzil ze sam ma szczurki, przebadal chlopakow, dluzej z nami milo pogadal no i wyszlismy bardzo zadowoleni. Tanio nie bylo, ale wrazenia super.
Niestety jeden z naszych szczuraskow (Pinky) okazal sie dosc chorowitym szczurem wiec "KLINIKA" Wąsiatycza byla dosc czesto przez nas odwiedzana. Przypętały się jakies problemy z oczkiem - kropelki pomogly, jakies male ranki- masc tez byla ok, no i przynajmniej dwa razy krwiomocz - tu diagnoza byla szybka i pewna - zapalenie pecherza -> antybiotyki.
Trafialismy na roznych lekarzy, m.in. dr Kwiecinska - ponoc specjalistke od szczurow, wszyscy byli mili, a my dalej uważaliśmy, że chodzimy do super lekarzy, miejsca gdzie sprzętu jest naprawdę dużo, tak więc szczury mają super opieke...
Az tu w polowie grudnia szczurek wylądowal z mała ranką blisko swych klejnotów - szybka diagnoza, zastrzyk, ma byc lepiej. Powiedzialem tez ze martwi mnie krew wokol oczu, ale przemywam herbata - wetka powiedziala, ze dobrze robie
Tydzien pozniej bylem na nocnej wizycie - tym razem troche wieksza ranka na grzbiecie - dostal zastrzyk, masc i zalecenie na wizyte jutro (w nocy przyjmowal jakis mlody lekarz, tak wiec mialem isc na kontrole za dnia do pani doktor)
Tak tez sie stalo - poszedlem na dzien przed Wigilia jeszcze raz, pani doktor szczurka obejrzala, zalecila przecieranie mascia, a na moja uwage o czerwonych oczkach, powiedziala ze nie mam sie czym przejmowac i dobrze ze je przemywam.
Szczurki pojechaly z nami na Swieta do Lodzi, a tam Pinkyemu znów przyplątał się krwiomocz... W drugi dzien swiat pognalismy do Kliniki w łŁodzi, gdzie lekarz stwierdzil, ze krwiomocz to owszem, moze byc objaw zapalenia pecherza, ale moze to tez byc kamien w nerkach. badz zmiany (narosl, torbiel, rak)pecherza moczowego. Przemacal nam szczura, stwierdzil ze zmian nie wyczuwa, wiec chyba jednak zapalenie pecherza, zapisal antybiotyki i nakazal wizyte kontrolna w Poznaniu.
Jak pewnie sie domyslacie, w tym momencie moje zaufanie do "KLINIKI" bardzo spadlo, tak wiec udalem sie do innego lekarza- dr Przybylskiego,.ktory przyjmuje w przychodni na ul.Nad Wierzbakiem. Krwiomocz niestety nie ustępował...
Dr. szczura dokładnie przemacal i stwierdzil, iż wyczuwa powazne zmiany pecherza i zaleca badanie USG. Poniewaz pecherz szczura byl w takim stanie, ze nie trzymal moczu, Pinky dostal dwa mocne zastrzyki i umowilismy sie na USG za dwa dni. Pan dr sam zauwazyl czerwien wokol oczek i stwierdzil, ze to pewnie nie krew, ale porfiryna(co zreszta szybko udowodnil ultrafioletowa lampka - porfiryna w niej swieci, a krew nie). Powiedzial mi, ze porfiryna czesto sie wydziela wtedyu gdy szczur sie stresuje,badz jest chory... Niestety, lekarze "KLINIKI" nigdy mi o tym nie wspomnieli...
Badanie USG odbylo sie bardzo szybko, niestety jasno wykazalo ze zmiany juz sa bardzo zaawansowane... Odbylismy jeszcze 3 wizyty u doktora co dwa dni, za kazdym razem badal jego pecherz i mocz ( i tu kolejna uwaga- w "KLINICE" swego czasu pani dr.Kwiecinska prosila mnie o zebranie probkimoczu od szczura w domu - u pana dr.Przybylskiego nie bylo z tym zadnego problemu - odpowiedni ucisk na pecherz i probka moczu byla od razu! Takze w przypadku calkowicie zdrowego brata Pinkyego - Mozga)
Przez te 10 dni leczenia Pinky przezywal druga mlodosc, ba mial chyba wiecej energii niz za mlodu, przechodzil samego siebie, wszedzie bylo go pelno, wszedzie chcial wejsc,skoczyc, powachac,jakby wiedzial ze niewiele czasu mu zostalo...
Niestety dwa dni po ostatniej serii zastrzykow zaczął się szybki zjazd i w ciągu dwóch dni z Pinkyego zostala tylko mala biedna cierpiąca kuleczka... Przepłakałem całą noc i rano pojechałem do dr Przybylskiego. Doktora nie było, była jego młodsza współpracowniczka, kobieta z małym szczurzym doświadczeniem, co sama przyznała już wcześniej (trzy razy asystowala Panu dr przy badaniach), nie mniej jednak pani doktor wykazala ogromną klasę i empatię i tak Pinky odszedł glaskany do konca przeze mnie....
W trakcie choroby Pinkyego postanowilem udac sie do "KLINIKI" pana Wąsiatycza i porozmawiac z panią dr.Kwiecinska (kilka razy, w tym takze raz w feralnym grudniu oglądała Pinkyego, ponoc dobrze zna sie na szczurach, a niestety popelnila 3 bledy. Chcialem jej to powiedziec w oczy. Dwa dni po smierci Pinkyego zebralem sie i pojechalem i zarzucilem jej ze:
a) co najmniej dwa razy diagnozowala krwiomocz, za kazdym razie szybko stwierdzala zapalenie pecherza, przepisywala antybiotyki i kierowala do kasy. Nigdy nie wspomniala, ze mogą to byc kamienie, lub zmiany nowotworowe - uwazam ze powinna byla to zrobic. Pani dr. powiedziala, ze nie wpadla na to, bo szczur za kazdym razem po antybiotykach zdrowial... Moim zdaniem dobry weterynarz, szczegolnie jesli leczy w "KLINICE" której misją jest "Leczyc i uczyć" powinien własciciela lepiej informowac o roznych mozliwosciach
b) przypomnialem jej o tym, ze prosila mnie o pobranie probki moczu, podczas gdy przeciez mogla to sama szybko zrobic! Szczur wtedy wyzdrowial i pewnie analiza moczu nie byla potrzebna, ale tak czy siak, ona mogla i powinna byla zrobic to sama.
c) nigdy tez nie wspomniala o tym ze czerwona ciecz to moze byc nie tylko krew, ale przede wszystkim porfiryna. I o tym ze obecnosc porfiryny jest powaznym sygnalem alarmowym! Niestety na miesiac przed smiercia ona i dwoch innych lekarzy oglądali Pinkyego i skupili sie tylko na tym, z czym do nich przyszedlem - czyli na ranach! Widzieli zaczerwienione oczka, ba! widzieli też powoli zmieniającą się sierść, mieli historię kilkunastu jego wizyt w komputerze i żaden z nich nie wpadł na to, że to może być coś poważniejszego!
Powiedziałem jej wprost, że uważam iż misją tej kliniki jest "w miły sposób, ale szybko i po najmniejszej linii oporu wyciągnąć kasę od klienta"! Owszem, są bardzo mili, mają dużo sprzętu, ale niestety nic z tego nie wynika...
Ponieważ na dodatek mialem problem z uzyskaniem wydrukow wszystkich wizyt w tej "KLINICE" (mialem za to zaplacic kolejne 40 zl(sic!), postanowilem sie spotkac jeszcze z samą Panią Dyrektor.
Pani Dyrektor najpierw ze mną się trochę sprzeczała odnośnie konieczności zaplaty za wypis z wszystkich wizyt. argumentując ze jest to dla nich dodatkowa praca, ale jednoczesnie mowiac, ze gdybym po kazdej wizycie zazadal wypisu, dostalbym go w cenie wizyty. Nie przekonalo jej to, ze w takim razie ja żądam tylko tego. co mogłem otrzymać wcześniej, tak więc pracę jakiej nie wykonali wtedy, mogą wykonać teraz, a pieniadze i tak za nią juz otrzymali. Przekonalem ją w koncu argumentem, ze w cenniku usług nie ma takiej pozycji - przyznala mi racje i w nadchodzącym tygodniu mam dostać całą historię...
Następnie przeszedłem do uwag na temat leczenia szczurów w jej "KLINICE". Opisalem cała historię, Pani Dyrektor spytała się jak oceniam prace lekarzy, odpowiedziałem jej, ze owszem są bardzo mili i robią dobre wrażenie, niestety w świetle opisanych zdarzeń cieszę się, że mogę jej powiedzieć prosto w oczy, iż ich misją nie jest leczyć i uczyć, ale w miły i szybki sposób wyciągnąć kasę. Mają dużo sprzętu, mają podejście do klientów (w takim sensie ze klient z usmiechem płaci wysokie ceny, bo wydaje mu sie. iz jest pod naprawde dobra opieka), a w rzeczywistosci wygląda na to ze nie znają się na podstawowych rzeczach i zal im paru minut wiecej na pelniejsze zbadanie i przyjrzenie sie zwierzakowi i postawienie lepszej diagnozy.
Mają ogromny potencjał, niestety wykorzystują go przede wszystkim do zbyt szybkiego zarobku. Ale to się na nich zemsci - nie ma nic gorszego niz kilent, który zobaczył, iż jego dobra opinia była tylko fatamorganą...
Pani dyrektor przyznała, że u nich w klinice są dwie lekarki (w tym dr. Kwiecinska), które mają cytuje - "ogólne pojęcie o szczurkach" (jesli tak to nie rozumiem jak moglem trafic do innych lekarzy, ktorzy nawet tego ogolnego pojecia nie mają i oczywiscie zaplacic niemale pieniadza za wizyte!), i ze mam szczescie ze pewnie trafilem na lekarza pasjonatę...
POwiedziałem pani dyrektor, że jej klinika mnie zawiodła, że ma u mnie żółtą kartkę i że zamieszczę opis moich przygód na szczurzych forach. Chciałbym wierzyć, że się poprawią, ale na razie POWAZNIE PRZESTRZEGAM przed tą kliniką!!!
A co do dr.Przybylskiego i jego współpracowniczki - nie mają pewnie aż tak dużo sprzętu jak w "KLINICE", ale widać że oboje mają serce a dr. Przybylski do tego dużą wiedzę. Pani dr. sama przyznala ze na szczurach mało się zna i dopiero się uczy, także sama zaproponowała mi wizyte kontrolną z Mózgiem (bratem Pinkyego) wtedy, gdy też będzie doktor.
Zobaczymy jak ta wizyta będzie wyglądać - opisze to na forum, na razie w tym miejscu bardzo im dziękuję za ogromną pomoc i zrozumienie w przejściu przez to ostatnie stadium choroby...
Co do finansow - za 5 wizyt z zastrzykami i badaniem USG zapłaciłem w sumie 120 zł, za eutanazję i przyjęcie szczurzego ciałka do krematorium - 40 zł. Dużo taniej niż gdybym go leczył w pożal się Boże KLINICE, a z ogromnym sercem i zrozumieniem do samego końca...