Powoli zbieramy się po tych wszystkich smutach.
Na pocieszenie, na jeden egzamin nie poszłam, bo nie byłam w stanie, a na drugim zostałam koncertowo oblana (profesor miał zły humor i oblał wszystkich). Pierwszy raz nie zdałam ŻADNEGO egzaminu w sesji, a trochę ich już mam za sobą. Ech, dużo walki jeszcze przede mną...
Coś się trochę zmieniło ostatnio w moich dziewuchach.
Beza i Morelka z dnia na dzień przestały być takie strachliwe, przychodzą na wołanie, nie robią problemów z braniem na ręce, nawet samie się wspinają na ramię, jak się stęsknią. Już nie wpadają w panikę na każdy dźwięk. Morelka zrobiła się taka sympatycznie "szczurza", trzyma się głównie ze starszymi dziewczynkami, a one oczywiście ze mną. Tylko nadal jest dłuuuga i chuda.
Cookie jest sobą, czyli skończonym dzikusem, ale i ona ostatnio przekonała się do mojego męża i bierze od niego jedzonko z ręki (jak on się cieszył!). Ma niesamowite sprężynki w nóżkach i nie ma miejsca, w które przy którejś próbie by nie wlazła. I mam wrażenie, że ma radochę, kiedy muszę ją wyganiać z zakazanych miejsc, bo ucieka, ale zupełnie bez strachu i zaraz wraca dalej kombinować. Po wojnie z Blondysią spadła na samo dno hierarchii. Teraz postanowiła awansować. Blondyśce się nie stawia, ale Beza, Morelka i Gadusia są ciągle zaczepiane i prowokowane.
Beza jest maleńka, pewnie już nie urośnie, ale chociaż trochę przytyła. Od kilku dni wygląda jak nieszczęście po jednej z akcji Cookie, ze zmierzwionym futerkiem i plamami od Rivanolu. Miała skaleczony, spuchnięty paluszek (bałam się, że również zwichnięty, ale jednak nie) i pogryziony brzuszek. Na szczęście jest żwawa i radosna jak zwykle, a wszystko ładnie się goi. Mała robi się coraz słodsza, a myślałam, że bardziej się już nie da. Posiedzi czasem na rękach, da się pomiziać i jest delikatna, jak chmureczka.
Gadusia robi się spokojniejsza, bardziej miziata, chociaż głównie dla mojego męża. Coraz rzadziej ma humor "paszczura zza kanapy", biega z maluchami i wydaje się być zadowolona z życia. Na początku lipca będzie miała ok. 8 miesięcy.
Najbardziej zmieniła się Blondi - nadal jest torpedą,, uparciuchem, a niekiedy furiatką. Zawsze lubiła kontakt ze mną, ale przelotny, ot, dać buzi i uciekać do szczurzych spraw. Ostatnio ze mną przesiaduje, stara się spać ze mną, albo chociaż blisko. Kilka dni przed Gadusią również skończy 8 miesięcy.
Po cichutku, powolutku, w tajemnicy przed mężem zbliżamy się do mojego marzenia - szczurów bezklatkowych. Coraz mniej ograniczeń, coraz mniej czasu w klatce, coraz większe zaufanie.