A widzisz, właśnie pisałam

.
Wcześniej jakoś nie mogłam się zebrać.
Baruszadusza od poniedziałku nie grucha. Wyniki posiewu zaniosłam pokazać do weta na miejscu, bo do Poznania będę mogła dopiero w przyszłym tygodniu. Ten mi je wziął, razem z tabelą szczurzych leków i powiedział, że będzie myślał przez weekend.
Wyhodowała nam się pałeczka okrężnicy, ale czy z gardła jest mało prawdopodobne. Dr z SPS napisała, że nie jest możliwe pobranie wiarygodnego wymazu nie uśpionemu szczurkowi

Pomijając to sama widziałam jak Barusza obłapiał łapkami wpychaną mu do gardła wymazówkę.
Poza tym dr z SPS obstaje przy konieczności podania antybiotyku, miejscowy lekarz mówi, że kolejnym antybiotykiem dobijemy szczura, który już ma problemy z wątrobą, o czym ma świadczyć jego maleńki apetyt. A niech jeszcze antybiotyk okaże się źle dobrany
Dobrze, że ptaszek wziął na chwilę sprawy w zwoje ręce i zamilkł, bo naprawdę jestem w kropce co dalej. Nie wiem na jak długo zamilkł i nie łudzę się, że oznacza to cudowne ozdrowienie, bo coś mu na pewno jest, akurat fakt, że nie wiadomo co, odwleka decyzję o podawaniu mu kolejnych chybionych leków.
Ptaszek ma ładne futerko, zachowuje się jak zawsze, teraz kiedy nie grucha wygląda niemal na zdrowego, z dwoma wyjątkami – porfirynuje z nosa i stał się taki wątły / .
Urczyk za to w drugą stronę

.
Poza tym, że apetyt mu dopisuje, Urczyk doskonale wie (podobnie jak reszta szczupaków, choć tamci przez lenistwo mniej z tego korzystają), że Barucha warto mieć na oku. Przy Baruszy jeśli tylko wprawić się szczurzym trivium: żebranie-łupiestwo-zamiatanie (językiem

), można bardzo dobrze prosperować. A więc pilna Ulrika raz po raz śmiga pod komodę z okruchem czegośtam w zębach, całkiem zgrabnie jak na właścicielkę takich krągłości.
Podczas gdy w mijającym tygodniu cieszyła tajemnicza poprawa u Barucha, straszył Herman...
Zbita noga nie dochodziła do siebie, przeprowadziłam go na dwa dni do chorobówki. Wybiegi tylko po pokoju, z czego Herman oczywiście nie korzystał (pokój - nuda). I o ile po dwóch dniach utykanie wyraźnie się zmniejszyło, to wskutek ograniczenia ruchu (tak myślę) obie nóżki mocno osłabły. Były podkurczone i rozjeżdżały się pod szczurem. Witaminy B dać się obawiałam, masowałam nóżki i gimnastykowałam kiedy pozwalał. Zachęcałam też grzmocisko do chodzenia i trochę tę niemoc rozchodził. Teraz wrócił już do dużej klatki i jest lepiej, tylko nie mogę patrzeć jak się gramoli po prętach, bo oczywiście, w czubowatości swojej niezmierzonej, po prętach właśnie upiera się wspinać

.
Dobrze, że jest już lepiej, bo widok Jego tak niezbornego i z rezygnacją w koszyku polegającego, był bardzo dla mnie ciężki.
Widać, że zwolnił trochę tryby, więcej odpoczywa, ale kiedy wstaje biegać jest dawnym sobą i iskra w oku jest
Obiecywałam, że już nie będę popełniać filmików, ale przedwczoraj siedziałam przy klatce, Dżum i Herman siestowali koszyku, Herman zaczął się myć, poezja
http://www.youtube.com/watch?v=xlNo2J0OMfw
(jaśniejsze ujęcia są z wczoraj, kiedy już projekt był w realizacji
)
Teraz lecę będę wieczorem
