
i my też jesteśmy
Baruch dzielnie się trzyma, jest po serii kroplówek wzmacniających, dziś i jutro mamy przerwę, żeby dać odpocząć skórze (karczysko i grzbiet ma pokłute całe

jego apetyt przechodzi fazy wyżów i niżów, przy czym wyże to np. zjedzenie pół łyżeczki nutri zamiast mniej niż ćwierć, to zjedzenie dwóch muszelek makaronu naraz lub paznoknia kaszki z bazylią,
jedyne co sprawdza się jako strawa (prawie) codzienna to jabłko - Baruch dostaje niewielki kawałek, żeby go wyzwanie nie zniechęciło (co się zdarza) i szama, żwawiej lub mniej, ale wiernie;
nawet kiedy apetyt napotyka niż - po jabłuszko łapki wyciągają się same, i nawet jeśli coś mu broni jeść - chociaż chwilę nad nim pomedytuje (może choćby w wyobraźni je zjada ?)
są też chwile, kiedy i płyny stają ptaszkowi poprzek gardła, uchyla się przed jogurtem na palcu, gerberem
jedzenie staje się powietrzem, powietrze - jedzeniem
ale wiecie ? – wczoraj kilka razy przetruchtał przez pokój, prawie biegł

jest kilka zjęć
tutaj jeszcze sprzed kryzysu, ale nietrudno odróżnić Ptaszka od Ulriki

ptaszek

jak ta chudzinka pielęgnuje swoje podniszczone futerko, już nie tylko czuć, ale i widać mu kostki (może na zdjęcich nie) - ma to i futerko, i małe wielkie serce, które się nie poddaje

i reszta szczupaków








na czarnego i burego będę nadawać
