W naszym domu największym kawoszem jest Fini ( do niedawna byłam ja ) ; zapach świeżo zaparzonej czarnej wyciągnie ją w najgłębszych czeluści

. Ale lubią ją wszystkie panienki , więc kompanię do kawy mam zawsze ( Martini chłepcąc tak prześmiesznie przymruża oczka
Kiedy niebieściak przewrócił kubek z mlekiem i został zestawiony karnie na podłogę , przyssał się do białego jeziorka nic sobie nie robiąc z mlecznej strugi , jaka ciurkiem lała mu się po łebku i grzbiecie ; czasem tylko przemył pyszczek i kark , po czym wracał do picia:
W ogóle to Martinka sporo jadła i popijała , niechętnym okiem zerkając na czekoladowego udziałowca a czasem wręcz go bezceremonialnie odpychając , traktowana po macoszemu Fini najczęściej pozostawiała żarłoczną niebieską jejmość. Aż nie do wiary , że to Finlandia przybrała na wadze więcej...
Na wyjeździe młodsze panienki chciały być użyteczne i pchały się do prac remontowych , wpierw fachowym okiem rzucając na teren i szacując rozmiar prac , przy czym dało się zauważyć różnicę w tym zakresie w szacunku mego męża i dziewczyn . Mąż nie przewidywał wymiany tapet.
Fini ogólnie była grzeczniejsza i milsza , nie fukała na przykład na mnie , kiedy broniłam jej wstępu do innych pomieszczeń ( miały dla siebie największy pokój no i wywalczyły sobie , jako poligon najpewniej , przygotowany pod kładzenie kafli przedpokój ). Martinka usiłowała robić dobre wrażenie
To nie zawsze skutkowało i wtedy niebieściak rzucał mi na poły oburzone , na poły rozżalone spojrzenia :
No bo przecież wszyscy wiedzą , że to taki aniołek!
Zestresowane nieco trudnymi warunkami podczas podróży powrotnej ( pociąg był bardzo podobny do nowych tramwajów wrocławskich a niewiele dłuższy

) , Fini z Martinką legły w swoich kątach rezygnując ze swobodnego biegania. Dżumka wybiegła ku nam natychmist , a Czarnulka po wywabieniu jej dropsem ( które się tu najwyraźniej panu przedwcześnie skończyły

) .
Teraz wszystkie czery jednakowo paskudnie walczą o swoje przy miseczkach z budyniem waniliowym przyrządzonym przez młodszą pańcię

.