Dżumka jakoś się trzyma , choć był wczoraj rano parosekundowy incydent z przełknięciem kawałeczka dropsika - szczęściem szybciutko minął , ja zaś chyba przestanę jej w ogóle je dawać , ewentualnie rozgniecione - z tymi kruchymi nie ma problemu , jedynie z takimi jak jogurtowe lub czekoladowe.

Trochę schudła w tym ostatnim czasie , więc ją podkarmiam jak mogę ; dziś o 3.30 przydreptał sobie agutek do nas do łóżka i jasno dał do zrozumienia , że wciągnąłby coś lepsiejszego niż to co jest do dyspozycji w korytku.

Cóż było robić , po 2,5 godz. snu udałam się do kuchni i wróciłam z kawałkiem mięska, jogurcikiem w nakrętce oraz z paroma ziarenkami kukurydzy - mała wtaszczyła to sobie do środka pufy , ale gdy wybłądziłam się z łazienki i zajrzałam do niej, mięsko leżało nietknięte, a jogurt był zaledwie liźnięty, przyniosłam więc jeszcze trochę wyciśniętej kukurydzy , takiej bez skórki , i Dżumka z apetytem jej pojadła, dała się też nieco podkarmić z palca jogurtem. Do śniadania jestem ją zmuszona rozbestwiać , żeby zaliczyła ten Nootropil, ale później , gdy wymaszerowała na ostrożny rekonesans po mieszkaniu , a mnie w kuchni z uszkodzonego worka rozsypało się nieco ziaren szykowanych jak co dzień dla podwórkowego ptactwa, ona wyniuchała trochę i zjadła wprost z kafli. Według mnie nie widzi albo bardzo słabo , co jednak nie przeszkadza jej całkiem zręcznie polować na ptaszka z piórek; zwiodło mnie to wcześniej przyznaję, nadal też zastanawiam się , czy domniemany "uraz" lewej tylnej łapki i kłopoty z widzeniem nie mają jednak wspólnej przyczyny typu drobny wylew czy coś w tym stylu. Oby nie , i oby nie był to też jakiś guz...
Dziś dałam obu siostrzyczkom po kawałeczku żółtka z sadzonego, Czarnulka zjadła w mig i zaraz usłyszałam pisk Dżumy, interweniowałam ale okazało się , że agutka jakoś sama się wybroniła i odwrócona do siostry powabnym acz wielce wymownym w przekazie zadkiem skonczyła szamać jajeczko.

Z chęcią obie zjadły nieco buraczka oraz listka rzodkiewki i dość długo pętały się po mieszkaniu . Czarnulka zapędziła się nawet do pokoju młodszych , gdzie mój mąż hołubił drugi duecik , ale niedługo tam zabawiła, dość szybko otworzyły się drzwi i kaptura opuściła pokój niespecjalnie zatrzymywana przez Fini i Martinkę.

Wczoraj zdroworozsądkowo wracaliśmy z imprezy niestety środkami komunikacji miejskiej i aparat, razem z miseczkami po sałatkach, wróci autem dopiero za jakąś godzinę. Szkoda , bo dziewczyny tak kapitalnie buszowały po kuchni i chętnie uwieczniłabym wystający z torby kuperek Dżumy albo Czarnulkę usiłującą dokonać niemożliwego , czyli wciśniętą między dwie lodówki w celu sprawdzenia , czy nie czeka tam nań aby na nią jakis smaczny okruszek.
Dziękujemy za to że nas wspieracie i nadal liczymy na Wasze kciuki oraz pozytywną energię.
Kilka fotek:

łapeczki schowały się przed zdjęciem

balansujemy ciałem

momy cas , więc sobie dumiemy

no i czegóż mnie niepokoisz człowieku?!

Czarnulka, na pomoc!

ciasno, ale przynajmniej przepło...
Czarnulka pieszczoszek:

Tak mi rób, tak mi rób proszę..!