bardzo, bardzo, Wam dziękuję, ale...dalej nie dociera! to niemożliwe przecież, żeby jego, mojego Duszka Dobrego tu nie było...
Psiakrew! Prawa ręka, dalej do niczego... moja Pani Doktor wymiękła na widok szwu założonego na uszkodzoną (przez chirurga- nie przez Bobo) tętnicy... ostatni w tym roku termin u chirurga- we wtorek 21. Prawdę mówiąc, to dokucza mi może mniej ręka- bardziej silny antybiotyk i świadomość, że koniec kwartału za pasem, a ja o pójściu do pracy jeszcze z tydzień zapomnieć muszę....
.... a Dolaruuu tęskni. Mało je i chyba jest bliski konkluzji, że lepsza odmienna, niż nikt... Arielek, sterroryzowany przez moje śliczne Bobo, zamieszkał w szafie, stanowiąc nieustanne zagrożenie dla butów i żakietów.
Booz jest cały czas podminowany. Może próbowałabym przetrzymać jego hormonalne problemy, gdyby nie fakt, że na boczku rośnie guz, który trzeba operować. Nie mam teraz pieniędzy, ale to nic, bo pożyczyłabym, gdyby nie to, że ta prawa ręka.... jak go będę pielęgnować? Musimy poczekać do stycznia. Tym bardziej, że znowu Weci nie będą w świątecznym okresie dyspozycyjni, a lepiej, żeby po takim podwójnym zabiegu byli....
(Ponieważ wcześniej, bardzo pięknie rozwijała się znajomość Kitunka i Ariela, znowu poddając się szczurzym fanaberiom, „podrzucam” Kitunka do tej nieszczęsnej szafy, nie bacząc na wzrastające zagrożenie dla znajdującej się tam odzieży - ot miętka odmienna

)