Diament zagubiony wśród mnóstwa innych diamentów - Gudrun:
Trudny dzień. Bo jak teraz z pamięci wymazać Cytrynkę, trzymiesięczną a już bez nóżki, najmniejszego kajtka buraska, który kręcił się między nogami, dwa czarnobiałe "Krzyże" jeszcze trochę zakatarzone ale widać, że zwariowane bliźniaki, niezwykle ciepłą trikolorkę, tak zachwalaną i polecaną, że wmawiam sobie, że chociaż o nią serce mnie nie boli ; czarno-srebrnego kocurka, dorodnego jak z reklamy whiskasa, czy Ciocię - buraskę większą niż niejeden kocur, od trzech lat najbardziej oddaną mamkę, dla trafiających do przytuliska 2-3 tygodniowych maleństw...
mnóstwo, mnóstwo diametów, które ktoś inny będzie musiał odnaleźć
a jeszcze czarne cudo, mające wszelkie cechy Vlada, które podeszło do mnie tuż przed wyjściem
Ale na rękach miałam już Gudrun.
Siedziała niedaleko trikolorki, trochę trudno mi zrozumieć, że piękno tamtej było tak doceniane, a Gudrun - o wiele bardziej tajemnicze – już nie... A może to chodziło o charakter, trikolorka (naprawdę słodkie kocię) przytulała się po równi do jeszcze innej buraski i do człowieczej ręki, Gudrun, niby z nimi, ale oddalona, na rękach niechętna.
Kiedy sama ją wzięłam okazało się, że to wszystko strach, w ludzkich ramionach drżała jak na zimowym wietrze.
Jest wielkości Trudy, ale dowiedziałam się, że ma około roku, pewnie już nie urośnie, i nie wiadomo jaki uraz wywołał mgiełkę zachodzącą na lewe oko.
Wyszłam stamtąd i rozbita i przeszczęśliwa. Moja !
A szczęście wzmogło się jeszcze w domu, kiedy ta zdystansowana kotka, po kilku słowach zachęty wyszła z transportera, obeszła korytarz i sama z siebie usiadła u mojego boku. I „włączyła silnik”
(jedno tylko mnie niepokoi - Gud miała jeszcze szwy po sterylce, kobieta która mnie oprowadzała, powiedziała, że je wyjmie i tak zrobiła, ale kiedy po powrocie do domu zajrzałam w papiery, okazało się, że zabieg miał miejsce w poniedziałek ! czy tu nie stało się coś pochopnie ? przecież spokojnie mogłam iść do zdjęcia u siebie i dać jej jeszcze kilka dni więcej na gojenie, nie rozumiem tego
Po raz pierwszy przychodzi mi łączyć koty. Może i nie będzie to tak dramatyczne jak łączenie szczurów, ale narazie Truda wydaje dźwięki godne Belroga i sfochana jest na całego. Agresywna - nie, raczej koleżanki unika.
Gudrun, aż nazbyt świadoma istnienia innych kotów na tej ziemi, jest całkowicie obojętna. Zachowuje się jakby Trudy nie było. Teraz są same w drugiej części mieszkania, Trudź na krzesłach pod stołem rozpamiętuje swoje krzywdy, Gudrun zrelaksowana na tapczanie. Mam nadzieję, że niezadługo znajdą wspólny język.
To jeszcze (w ramach starań, aby i tutaj jej w niczym nie uchybić
![Wink ;)](./images/smilies/wink.gif)
) dwie Trudzie (trochę wcześniejsze zdjęcia):
U szczupaków dobrze. Herman panuje na wysokości:
wskakuje też niezrażony na te same plecy, na których niewiele wcześniej jeździła Trucizna
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
(Truteń jest takim samym szczurem naramiennym jak moje czarne słońce, choć obawiam się, że w najbliższych dniach plecy będą u jejmościny w niełasce
![Roll Eyes ::)](./images/smilies/rolleyes.gif)
)
Dalej - udało mi się w ostatnich dniach zobaczyć i uwiecznić dla potomności taki obrazek:
![Obrazek](http://i889.photobucket.com/albums/ac94/crrocodillus/th_DSC02091.jpg)
Witalis iskający naszą gorącokrwistą krasawicę !
i spokój był
a potem jeszcze przyszedł integrować się Misiaczek
i też spokój
Z dziś natomiast są fotki z posiłku, ale Wit znów każdy kęs jakby smokowi wawelskiemu z paszczy musiał wyrywać
![Obrazek](http://i889.photobucket.com/albums/ac94/crrocodillus/th_DSC02157.jpg)
tu sam ogon tylko
Nie ma się czego bać ty mój największy
![Kiss :-*](./images/smilies/kiss.gif)