Kokos pokonywałam samotrzeć w asyście młotka i gwoździa do południa

Ale patrząc już potem na zapędy Wita przy "orzeszku" (sam próbował go wytargnąć ze skrzynki) - pewnie też by dał radę
Cosik chyba najbardziej podobny do nornicy
http://picasaweb.google.com/lh/view?q=v ... 3636893794 ?
Małe, lecz sądząc po krągłościach bardzo zaradne stworzonko
Mam nadzieję, że również ostrożne, bo na śniegu pod domem raz po raz pojawiają się też kocie ślady
za płotem jest mleczarnia i koty stamtąd patrolują okolice
Teraz co u nas. Znów niewiele brakowało, żebyśmy nie dotarli na dyżur dra: jedziemy, jedziemy – aż autobus zaczął klekotać, w końcu stanął. Paliwo zamarzało. Kierowca już dzwonił po zmiennika, ale spróbował jeszcze odpalić - dotoczył się do stacji i podrasował ropę benzyną. Dojechaliśmy na czas.
Od zeszłego tygodnia guzek Misia urósł do wielkości pestki czereśni.
Dr też nie uważa żeby to był ropień, bo słabo jest związany ze skórą, prędzej to włókniak, albo węzeł chłonny (guz na węźle ?)
Dostaliśmy 4 zastrzyki theranecronu i jeśli one nie pomogą - 8-go do kontroli.
żeby to tylko dalej nie rosło ! niech sobie zostanie, ale żeby nie rosło !
nawet tej wielkości nie przeszkadza Misiowi, ale też już więcej rosnąć nie może !!
Po zgrubieniu u Dżuma, które mnie zaniepokoiło, jeszcze nie można nic zawyrokować, bo mogą to być zrosty tkanek i pozostałych tam przewodów (tak zrozumiałam)
W poprzednim tygodniu, kiedy byliśmy z Misiem i Gudrun tu na miejscu, lekarz żartobliwie powiedział, że guzy to mam ja - w mózgu. Wspomniałam mu o Dżumie (od niego mieliśmy wtedy galastop) i starałam się wskazywać na nijak wyczuwalne dla niego zaokrąglenie na grzbiecie Gudrun. Dziś katar Gody w zaniku - gulka już ewidentna

znów jutro się tam pojawimy
w każdym razie -
chciałabym nie mieć guzów w mózgu...
a kciuki za Dżuma też się przydadzą
