W nocy 31 grudnia zmarła moja najcenniejsza perełka. Mój pierwszy szczur. Wyjątkowo mądra, sprytna i przyjazna. Uwielbiała zasypiać przy mnie, kiedy głaskałam ją po tych cudownych uszkach. Ze mną była dwa lata, ale na tym świecie żyła 2,5. Miała guza pod łapą, który szybko się powiększał. Na stópce też zrobił się guz który pękał pod jej cięzarem i strasznie krwawił. Mimo tego była pełna życia. Postanowiłam zaryzykował i poddałam ją operacji. Bałam się przerzutów, cierpienia. I to była najgorsza decyzja w moim życiu. Zabieg skończył się o 14.30. Mijały godzina a ona nic. Glaskalam ją, okrywałam ciepłymi ręcznikami. Cały czas wierzyłam. Słuchałam jak oddycha. W końcu minęło 9 godzin i poszłam spać. Obudziłam się w nocy i zajrzałam do niej z nadzieją, że się wybudziła. Niestety.
Przepraszam mój maleński skarbie

