![Wink ;)](./images/smilies/wink.gif)
Na razie przedstawię, jak samo leczenie wygląda, bo jest co leczyć. Temat jest dla osób ciekawych, bądź dla tych, którzy myślą, że szczurek "w ogóle nie kosztuje dużo w utrzymaniu", tudzież dla początkujących.
Dzień 1 i 2 - sobota 8.01, niedziela 9.01
Ok. godziny 14, kilka minut przed zamknięciem zoologa podjęliśmy decyzję o wykupieniu stamtąd tego malucha. Stan, w jakim była (jest) nie jest w 100% winą sklepu, ale wiemy, że gdyby tam została, za parę dni byłoby po szczurku... Od razu zauważyliśmy masakrycznie podrapany pyszczek, mocno przymrużone i opuchnięte lewe oczko, porfirynę, kilka łysych miejsc po wygryzionej sierści i rankę na ogonku (TU jest kilka zdjęć z soboty, które oddają ok. 20-30% stanu szczurci z tamtego dnia). Mała do nocy uzupełniała braki w jedzeniu i wodzie (była wyraźnie odwodniona i przegłodzona, bo jako najsłabszy osobnik była odpychana od miski i poidła). Spała bardzo czujnie z przymkniętymi zaledwie oczami. W niedzielę puściliśmy ją na łóżko, biegała bez większego oporu i strachu. Zauważyliśmy też guzka na boku, dość sporego, który nas zaniepokoił. Reszta dnia bez rewelacji (no może poza kilkugodzinnym podniecaniem się tym, że mała siada na tyłku jak panda
![Tongue :P](./images/smilies/tongue.gif)
Dzień 3 - poniedziałek 10.01
Pierwsza wizyta u weta. Diagnoza: woda w płuckach (niedoleczone/nieleczone zapalenie płuc bądź podobna choroba - "rzężenie" przy oddychaniu), najprawdopodobniej niewydolność serca (bije miarowo, ale pompuje z taką siłą, że na tym jednym serduchu mogłoby pociągnąć kilka ciurów, skóra na pyszczku tylko niegroźnie podrapana, natomiast na pleckach coś się dzieje. Zeskrobina z pleców, zastrzyk przeciwświądowy, żółte kropelki do oczu (nie pamiętam nazwy, miały kolor jak wkład do żółtych fluo-markerów
![Tongue :P](./images/smilies/tongue.gif)
Koszt wizyty: 36 zł (wraz z zeskrobiną) z lekami
Łączny koszt: 36 zł
Dzień 4 - wtorek 11.01
Maluch trochę się "przepłukał" Furosemidemem, dużo pije, dużo sika. Dostaliśmy pożyczkę od jednej dziewczyny z SPS-u, dzięki czemu maluch może iść na leczenie bez obawy braku środków na nie. Druga wizyta u weta. Zeskrobina wykazała końcowe stadium cheyletiellozy - Cheyletiella rozczłonowane, martwe, żywe w bardzo małej ilości w sierści. Powód? Trociny i/lub siano. Powód drugi (mniej prawdopodobny)? Epidemia bądź miniepidemia cheyletiellozy w hurtowni. Wizyta w zoologu i zaalarmowanie problemu, przejrzenie zwierząt (szczury czyste, chomik czysty, resztę ma sprawdzić sam) i obietnica wymiany ściółki - jutro sprawdzę. Furosemidem wraz z Enrobiofloxem i sterydem poprawiają osłuch malucha - słychać już mniejsze "rzężenie", ale jednak wciąż silne, troszeczkę wody zeszło. Serducho dalej tłucze, być może po całkowitym usunięciu wody z płucek trochę się unormuje. W każdym razie, gdy tylko trochę płucka się oczyszczą, RTG ciura i to powinno trochę pomóc w rozeznaniu, co z sercem się dzieje (czy jest w normie, czy przerośnięte, co ogólnie widać "na oko"). Możliwość zrobienia dokładnego EKG ciurowi w Lublinie - żadna. Póki co RTG będzie musiało wystarczyć. Mała dostała też do domu Theovent - 2 x dziennie 0,27ml - również na płucka. I to będzie główny lek na to, jeśli mała zareaguje na niego zgodnie z przewidywaniami. Plus do tego wszystkiego 25ml czystej glukozy.
Koszt wizyty: 28 zł z lekami
Łączny koszt: 64 zł
Sukcesywnie będę dodawał. Jak widać, na samym starcie ponad 70 zł w plecy (bo do tego dojazdy i Vibovit), a kilka tyg leczenia na pewno będzie... Prognozuję najbidniej 200-250 zł, jakoś damy radę
![Wink ;)](./images/smilies/wink.gif)