Ogonek.
Ogólnie o Ogonie.
Ogon ma w tej chwili prawie pięć miesięcy. Jest przytulaśnym i niezwykle milutkim szczurem, ale lubi też broić. ;-)
Jego imię wzięło się od jego ogona. Trafił do nas ze złamaną końcówką ogona, nie wiadomo jaka jest prawdziwa przyczyna, ale z Panią Weterynarz zakładamy, że musiało to stać się albo przy porodzie albo ktoś przytrzasnął mu końcówkę drzwiczkami lub inną, podobną rzeczą.
Dodatkowo wszyscy mają ubaw, gdy opowiadamy anegdotkę związaną z Ogonem, kiedy to przy pierwszej wizycie u Pani Weterynarz okazało się, że... Ogon ma jajka większe od głowy! ;-)
Ogonkowa przeszłość.
Nie wiadomo co właściwie z Ogonem się działo. On również jest `dzieckiem zoologa`. Trafił do nas 6.11.2010r. razem z innym szczurem, Rudzikiem, który z nieznanych nam przyczyn po kilku dniach niestety nas opuścił ([*]9.11.2010r.). Jako datę urodzenia Ogona przyjęliśmy 6.09.2010r. Po niespodziewanej śmierci kolegi Ogona rozpoczęliśmy poszukiwania towarzysza. Zajęło nam to bardzo wiele czasu bo aż dwa miesiące.
Nieudane adopcje.
Najpierw znaleźliśmy w Bydgoszczy Panią, która chciała oddać trzy, czarne dumbo. Maluchy dopiero się urodziły, więc czekaliśmy na 12 grudnia, aby je odebrać. Niestety Pani nie odezwała się więcej. I zostaliśmy na lodzie.
Następnie z forum odezwała się dziewczyna, która nie mogła dłużej zajmować się swoimi szczurami. Początkowo już ustaliła, że w styczniu dotrą do Bydgoszczy pod warunkiem, że podpiszemy umowę adopcyjną. Zgodziliśmy się na umowę bez kręcenia nosem. Rozpoczęło się za to kręcenie tej dziewczyny. Po długim zbywaniu nas stwierdziła, że spróbuje je zatrzymać (o czym początkowo nie było mowy) i kazała nam czekać kolejne tygodnie żeby zobaczyła czy mogą zostać... W między czasie na forum znaleźliśmy szczurasy z Opola, które były do oddania. Niestety ciężko było z transportem i szczurki wylądowały u kogoś innego.
W końcu się udało...
Znaleźliśmy dziewczynę, która miała małe dumbo (śliczne agutki). Zrezygnowani ciągłymi poszukiwaniami zgodziliśmy się kupić szczury ponieważ Ogon był coraz smutniejszy i bardziej markotny, przestał się bawić, ciągle tylko spał przez co okropnie utył. Możecie krzyczeć na nas, że pseudohodowla, ale jak widzieliśmy wcześniej, że najpierw próbowaliśmy adopcji.
W końcu umówiliśmy się na odbiór samczyka (dla Ogona) i samiczki (żeby spróbować połączyć ją z Basią) w dniu 7.01.2011r. Wyszło tak, że trafiły do nas trojaczki - dwie samiczki i samczyk. :-)
Łączenie.
Ogon jest bardzo przyjacielski. Już przy pierwszym kontakcie z Rockym (chłopczyk z trojaczków) miział go i bronił mimo to, że Rocky był trzykrotnie mniejszy od niego. Maluch wszędzie za Ogonem łaził i ogłosiliśmy Ogonka idolem przyszłych pokoleń. Przez pierwszy tydzień wypuszczaliśmy ich razem na wybieg. Po tygodniu zaczęli się już miziać i razem spać, więc podjęliśmy pierwszą próbę umieszczenia ich razem w klatce. Próba była nieudana, niestety Ogon bronił swojego terytorium. Nie zrobił maluszkowi krzywdy, ale wziął go za kark i wyniósł z klatki. I robił tak za każdym razem, kiedy ten do niej wchodził. Po kilku dniach i kilku wybiegach więcej podjęliśmy decyzję o ponownej próbie. Tym razem próba była udana i chłopcy szczęśliwie mieszkają razem. :-)
Zmiana w zachowaniu.
Na początku Ogon był bardzo płochliwy i wystraszony. Większość czasu spędzał w domku. Nawet gdy miał otwartą klatkę nie chciał jej opuszczać (taki stan utrzymywał się przez 1,5 miesiąca). Próbowaliśmy wyciągać go na wybiegi, ale jego jedynym celem było wrócić do klatki, nawet zamknięte drzwi nie przeszkadzały mu w dostaniu się do środka, bo po prostu przeciskał się przez kratki piszcząc przy tym niemiłosiernie.
Przestaliśmy go zmuszać i zaczęliśmy zostawiać po prostu otwarte drzwi czekając aż sam się zdecyduje. Zaczął od `zwiedzania` góry klatki, wychodził i od razu wspinał się na nią, ale każdy ruch lub hałas sprawiał, że uciekał z powrotem do środka. Biurko uznawał za zło konieczne i nawet jak już zaczął się decydować wychodzić `normalnie` poza klatkę to stąpał tak, żeby chodzić po papierkach, kubkach i innych rzeczach byle nie dotknąć biurka.
Po jakimś czasie od śmierci Rudzika całkiem odeszła mu ochota na zabawę. Ciągle spał i utył niesamowicie (o czym pisałam już wcześniej). Na szczęście po zaadoptowaniu Rockiego i wspólnych wybiegach, a później dodatkowo wspólnym zamieszkaniu wróciła mu ochota do życia. Teraz śmiga aż miło. Broi niesamowicie i kradnie wszystko co się da. ;-)
Kilka zdjęć:

Pierwszy dzień Ogona u nas. Na zdjęciu jeszcze z Rudzikiem.

Pierwsze próby wyglądania z klatki. ;-)

Pierwsze wycieczki pozaklatkowe i sławna, złamana końcówka ogonkowa. ;-)

I Ogon z uśmiechniętym pyszczkiem. ;-)