Zrezygnowaliśmy z abażura, bo szczura i tak biedna po tym wylewie, taka z troszkę przechyloną główką...

Wzięłam dziś i jutro wolne, mam nadzieję, że upilnujemy
Udało się zachować szwy, choć całą noc moja dłoń wędrowała po klatce za szczurą, żeby czuć pod palcami bok jej główki i móc szybko zareagować. Dżuma swego czasu reagowała na napomnienia, u Czarusi można o tym zapomnieć.
Starałam się zająć szelmę jedzeniem, żeby była potem syta i senna. Teraz po próbach zrobienia swego, poddała się i poddrzemuje.
Dżumka w nocy sporo pojadała różnych rzeczy ( sama, bez dokarmiania ), już się tak łapki nie prężą z bólu jak przed przycięciem ząbków i widać ją od czasu do czasu to tu, to tam w pokoju.
Wlazła na poduszeczkę podłożoną poniżej półki z rurami (na wypadek gdyby stamtąd zleciała) i patrzyłana mnie wyczekująco, dopóki nie przyszlam z polarkami i nie zrobiłam z nich nad nią namiociku, w którym zaraz zniknęła z zadowoloną minką. W ogóle to wczoraj po powrocie z lecznicy w niedługim czasie wprosiła się z wizytą do młodszej pańci, a wejście miała szybkie i bardzo pewne siebie, ledwie zdążyliśmy ją przechwycić, nim zniknie pod meblmi.
Trochę fotek
Dżuma:

zajadamy się jak umiemy

z noskiem w bananowej kszce

nasza Dżuma zadumana

przy wapiennej twardej kostce można się niestety tylko podrapać

sjesta w drewnianym domku
Zoperowana Czarnulka:

Usypiamy... czujność naszej pani

- Nadal nas podgląda mój skarbie, nie można sięgnąć gdzie by się chciało..!

- No przecież chodziło tylko o umycie brzuszka, o nic więcej!

- I nie zamyślamy niczego złego, naprawdę! ( a paluszki skrzyżowane zapewne!

)

Czarnulka prawie w całej okazałości

Drapiemy się dość ostrożnie, bo ranka trochę boli...