Okazało się, że to nie szczury pogryzły Paula.. Dziś całą noc był odizolowany, spał w dużym, niskim kartonowym pudle obok łóżka, na polarkach.. I przybyło mu ran.

Są to rany w kształcie półksiężyca lub proste. Nie sądzę, by same mu wychodziły z siebie aż do krwi.. Czy to możliwe, że on sam siebie gryzie? Bo to są takie typowe cięcia po ząbkach.
Teraz leżał na boczku cały czas, właśnie się przerzucił na brzuszek. Łepka już nie podnosi wcale..

On się tak strasznie męczy, a ja nie widzę żadnej poprawy..

Mój chłopak przekonuje mnie, że powinnam mu pomóc odejść, bo tak on tylko cierpi i nic się nie poprawia, jest coraz gorzej.. Zastanawiam się, czy naprawdę mu nie pomóc..

Ale tak ciężko podjąć taką decyzję..
Nie mniej dziękujemy za wszystkie kciuki..
Licho, co do Fabia, to mi popalić nie daje.. Ale za to męczy Zero. Tzn.. no, próbuje go brać od tyłu przy każdej możliwej okazji. I zwykle mu się to udaje.. Mam nadzieję, że nie skrzywi to za bardzo psychiki Zerusia.

Już nie ucieka na każdy odgłos kroku czy nagły huk, ale przy otworzeniu drzwiczek, ciągle się chowa do domku.

Ale po kilku minutach wychodzi na zwiady.

No i ciągle jest problem z wypuszczaniem go - ilekroć wyjdzie z klatki, tak się chowa, że dwie godziny go szukam, a następne dwie na niego poluje..

A wlezie wszędzie, nie ma miejsca, gdzie ten potwór by się nie dostał.