ciężko i długo na to pracował, chociaż, czy ja wiemalken pisze:Czub jakis taki jakby mądrzejszy z twarzy sie zrobił

naprawdę wierzę, że to by było możliwetahtimittari pisze:Miejcie jak najwięcej czasu dla siebie. Jeszcze mam nadzieję doczekać jego trzecich urodzin. W zdrówku.
ale z guzem


na razie jeszcze mu w niczym nie przeszkadza, ale jak będzie za miesiąc ? to rośnie... boję się zobaczyć któregoś dnia Hermana unieruchomionego, przytłoczonego tworem wielkim jak on sam
jadę w tym tygodniu do dra Czerwińsiego, chociaż podejrzewam co powie

i strach decydować się na operację i nic nie robić, dopiero w ostateczności, tylko że wtedy - wszystko będzie jeszcze bardziej ryzykowne

a przede wszystkim przecież nie chcę jego męczyć !
niby oczywista odpowiedź któremu Hermanowi dać priorytet - dzisiejszemu czy nadchodzącemu ?
niby - ale też jakbym go zstawiała na statku, który tonie

_____________
Leżałam sobie wieczorem na podłodze naprzeciwko szczupaczych kartonów. Ze środkowego, dokonawszy inspekcji, wyłonił się Herman. Kończył przeżuwać i zadarł kłapiący pyszczek. Kiedy tak zadziera głowę porozumiewawczo i zębiska mu się śmieją -ach !
Tak się na mnie patrzył a ja na niego, aż nam wątek przerwał przebiegający Witalis.
Wit jak zwykle wyprowadzał prowiant z regałowego koszyczka do namiotu. Lubię w szczurach to, że po tym jak przemkną wielkie bose stopy, to wcale nie koniec - dalej sunie jeszcze ogon. U Wita całe zjawisko trwa oczywiście ułamek sekundy, ale z odpowiedniej perspektywy (policzka przy ziemi) ma w sobie coś z realizmu magicznego

Kiedy pierwszy raz przeleciał tym swoim krokiem ściganego i jeszcze w biegu wzrok ku mnie obrócił malowało się w nim zaskoczenie nowym elementem krajobrazu, które jednak szybko przeszło w obojętną akceptację. Ja natomiast zobaczyłam w Lisie – lisa, wolny byt pochłonięty swoimi sprawami, których mogę być ukradkowym świadkiem, ale których głębokie znaczenie pozostanie przede mną na zawsze ukryte.
Nowy element krajobrazu uległ poruszeniu, ale tylko wewnętrznemu; więc podczas kolejnych rund Witalis już nie zaprzątał sobie nim uwagi, i sunął, sunął...