Wracamy z porcją zdjęć:
Cookie i Misiu - dowód, że wreszcie się w miarę dogadali. Kaloryfer obgryziony przez Kukinellę, oczywiście.

Pociąg, czyli Misiu, Palmyra i Cookie.
Tradycyjne zdjęcia słonecznikowe. Polecam minę Beziuty na pierwszej fotce.
[





I na koniec mój rudy tchórz, który nawet dla słonecznika nie da się sfotografować po dobroci.
W sferze szczurowej weszliśmy w fazę przyjemnej stabilizacji: ogony zdrowe (odpukać!), stadka dwa, awantur mało, wybiegi z grubsza bezproblemowe. Zawirowania w świecie Dużych Majaków dzięki ogonkom stają się znośniejsze. Był taki wieczór, kiedy zabrakło już łez. Palmyra normalnie nie ma czasu na pieszczoty podczas wybiegu, ale tamten wieczór calutki spędziła blisko mnie, na kolanach albo przytulona do uda, a na koniec wylizała mi ucho i zasnęła na ramieniu. Beziuta jak zwykle rozpływała się w dłoni, Misiu hojnie rozdawał buziaki, Blondysia z Gadzinką nie szczędziły czułości i wyczesały mi włosy. Problemy się od tego nie rozwiązały, ale tamtej nocy spałam spokojnie.
Mój merchowy cud:
