Dziękuję za porady. Ogonki wymiziane.
Maua_czarna,
Furburger ale jesteście marudyyyy!

Ja robię jednorazowo ok 500 zdjęć szczurów z czego tylko kilka się nadaje do użytku... a jak jadę na zawody zaprzęgowe to potrafię i 2-3 tysiące fot zrobić, po czym wybrać te najsensowniejsze. Także dziewczyny trenować focenie to i Wam będzie wychodzić.

Poza tym dobrą sprawą (jak dla mnie) w fotografowaniu małych zwierzaków jest nawet najgorszy teleobiektyw, czyli z dużą ogniskową.

Wtedy nie trzeba biegać za ogonkiem, ja zazwyczaj siedzę w jednym miejscu i strzelam fotki.
A teraz chciałabym cofnąć się kilka lat wstecz, czyli do innych ogoniastych jakie posiadałam. Od 2003 do 2008 roku trzymałam myszki - miałam pokaźne stadko, łącznie miałam 15 myszek. Niestety nie posiadam zdjęć ich wszystkich, część mam w albumie jednak on znajduje się w domu rodzinnym u moich rodziców, w innym mieście. Jak kiedyś będę u nich zeskanuję je.
Marylka, Franek, Kuba, Maciek, Magda, Bartek, Borys, Kacper, Tygrys, Kasia, Stuard, Malutki, Zuzia, Niunia, Mała...
Nie mam ich wszystkich zdjęć, wstawiam te co mam:












Pierwszego szczura kupiłam (niestety) w sklepie zoologicznym. Miał być samczykiem, jednak okazał się samiczką... w ogóle wkręciłam mamie kit, że to "mysz azjatycka" i ona to kupiła...po dwóch tygodniach powiedziałam jej, że to szczur ale ona wtedy pokochała małą Zuzię i nie robiło to dla niej różnicy.

Zuzia 27.05.2007 - 18.04.2009 Niestety choroba ją zniszczyła... miała złośliwego raka. Najpierw guz pojawił się pod paszką, urósł w ciągu kilku dni, po czym został wycięty... niestety był przerzut w środku pyszczka...
Zuzia była przeuroczą, spokojną i miziastą szczurzycą. Była proludzka, lubiła kontakt z ludźmi.










Tosia 10.2007 - 27.06.2009 Można powiedzieć, że to mój pierwszy adopcyjniak. Wzięłam ją z wpadkowego miotu brata mojej koleżanki. Tosia była wszędobylska, jednak lekko nieśmiała. Była bardzo związana z Zuzią, nie odstępowała jej na krok. Odeszła nagle...











Lucy 16.11.2008 - 11.06.2010 2:50 Moja ukochana szczurzyca, do tej pory nie mogę się pogodzić z jej odejściem... odeszła za szybko, wiem, że mogła żyć dłużej, szkoda, że dopiero po jej śmierci się o tym przekonałam... ale nie chcę pisać złych słów na tema weterynarza, u którego leczyłam szczura. Okazało się, że u tego weta śmiertelne wypadki na stole to standard... jednak w małym miasteczku rodzinnym, w którym mieszkałam nie ma dobrego specjalisty nawet od psów. Lucy była bardzo energiczna, wszędobylska, cierpliwa, miziasta, bardzo szybko się uczyła. Najpierw miała guzki gruczołów mlekowych - wyleczone farmakologicznie, a potem ropomacicze... była sterylizowana, ale się nie wybudziła... pomimo, że była bardzo silna. Zuzia, która byłą w dużo gorszym stanie spokojnie się wybudziła a ona nie...













Wspólne:









