Paul_Julian pisze:Ale ma minę dumną z siebie i swojego sprytnego planu

Udawaj, ze nic a nic nie wiesz o tym planie.
Wszyscy udajemy!
Martini dziękuje za miłe słówka i macha do Was łapką
W środę przed pójściem do pracy chciałam spakować torbę na basen, bo zaraz po pracy zamierzałam pójść z córką popływać. Widać niebieściak nie dowierzał, że w swym roztargnieniu czegoś nie pominę i postanowił poasystować, bo gdy wróciłam do pokoju z okularami i czepkiem, zastałam w torbie pomocnika...
Martini:

- Mnie tu tak naprawdę wcale nie ma...
- No może troszkę jestem, ale tylko troszeczkę..!

- Co, że się nie zmieszczę? A jak się trochę przesunę..?
- Zobacz, ile tu jeszcze miejsca..!

A może w bocznej kieszonce..!
- A jak Ci dam buzi..? Prooooszęęę...

- No dobra.... Już sobie idę...
- Grzeczna dzieczynka... Masz tu dropsika na pociechę!
W mieszkaniu jest teraz niezbyt ciepło i niebieściaczek część nocy spędza z nami, przy okazji nieco nas dręcząc, jako że w pieszczotach to Martini zawsze była nieco obcesowa.
Raczyliśmy się ostatnio kruchymi rogalikami z nadzieniem toffi i nagle zza poduszki wypadł mały niebieski tajfun, zacisnął zębiszcza na ciastku niczym jakiś rekin i zaczął walczyć o przechwycenie smakołyku; Martinka walczyła tak zajadle, że całkowicie zaskoczyła nas siłą oporu, jaką włożyła w utrzymanie przysmaku. Przegrała oczywiście, ale podczas walki rozkruszyła rogalik na tyle mniejszych fragmentów, że mieliśmy trudności w natychmiastowym zebraniu wszystkiego, zanim mały niebieski napastnik capnie jakiś kawałek.

Nie do końca nam się udało; i może o to niebieściakowi od początku chodziło..?
