U nas ostatnio się zaroiło od tymczasowiczów, że nawet nie miałam kiedy porobić zdjęć i opisać co tam u naszego stałego stada
W środę wybrałam się do weterynarza z Baśkiem, bo znowu chrumka i z Mamusią z DT, na przegląd. Miałam wolny dzień, więc pojechałam na drugi koniec Gdańska, żeby wypróbować polecaną panią Anię Bielską. Wrażenia super, u innych wetów wydawało mi się, że robią wszystko "na oko", a pani Ania waży szczury przed podaniem leku, pobiera zeskrobinę i ogląda strupki pod mikroskopem, umie usłyszeć w oskrzelach co trzeba - niby podstawa, ale u innych szczurzych wetów w Trójmieście mi tego brakowało.
U mamusi niepokoiły mnie właściwie tylko strupki pod szyją, które okazały się być świerzbem. Przyznam, że trochę mnie to zaskoczyło, bo do tej pory spotykałam się tylko ze świerzbem na uszach, ewentualnie na ogonie
![Wink ;)](./images/smilies/wink.gif)
Mamuśka dostała Stronghold, ale nie wiem co zrobić z dzieciakami. Strongoldu mam jeszcze resztę tubki, ale pani Ania powiedziała, że maluchy są na niego za młode i że dopóki nie ma objawów, to lepiej nie używać, bo chociaż świerzb jest dość zaraźliwy, to nie aż tak jak np. wszoły. W zeskrobinie od mamusi też było w sumie widać tylko jednego robala i jedno jajko, więc nie wiem, czy maluchy się pozarażały... Zastanawiam się, co zrobić.
Basiek chrumka całe życie. Ostatnią 10-dniową kurację enro zakończyliśmy w październiku, przez chwilę było dobrze, ale jakoś pod koniec listopada znowu się zaczęło. Faszerowanie betaglukanem i tranem nic nie dawało. Pani Ania stwierdziła, że faktycznie słychać świsty w oskrzelach, że to mogą być już trwałe zmiany. Zastanawiała się nad podaniem enro+doksy, ale w końcu na początek zdecydowałyśmy się na Marbocyl. W tygodniu pracuję i nie mogę jeździć codziennie godzinę w jedną stronę do weta, więc musiałam się nauczyć sama zrobić Baśkowi zastrzyk
![Tongue :P](./images/smilies/tongue.gif)
Nie jest to aż takie trudne, ale biedak strasznie piszczy i się wyrywa, boimy się że przestanie nas lubić
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
Wczoraj obdzwoniłam połowę aptek we Wrzeszczu, żeby dostać strzykawki - insulinówki, bo zapomniałam wziąć z lecznicy. Na szczęście się udało, pierwszy samodzielny zastrzyk wczoraj też jakoś poszedł, mam nadzieję że nie narobię mu jakiejś martwicy. Basiek ma dostawać Marbocyl iniekcyjnie do niedzieli, w poniedziałek idziemy na kontrolę i jeśli pomoże, to przejdziemy na dopyszczny, prawdopodobnie do końca życia, żeby choroba nie nawracała.