Jest wcześnie, nie ma jeszcze 7 rano, ale ja już przed 4 byłam na nogach... Wciąż się do końca nie zaleczyłam, dziś znowu odpuszczę szkołę i jeśli tak dalej pójdzie, to cały tydzień... Nie mam pieniędzy nawet na lekarza, tych głupich 120zł. Więc nie mam po co nawet dzwonić, bo może i doktorka dobra, to "bez piniendzy pani nie przychodź"
Od wczoraj było mi już generalnie wszystko jedno... Na śniadanie zmywanie talerzy, obiad - bułka z przyprawą do ryby. Tż straszy mnie wyjazdem za granicę. Nie mam już na nic siły, na szkołę, na rozmawianie z nim o tym wyjeździe, na jego rodziców. Moja mama o niczym nie wie... "Mój" pokój u niej już od dawna okupuje moje młodsze rodzeństwo, przecież ich nie wyrzucę...
I tak wstałam dzisiaj, patrzę na zegarek, 04:04. 04:14. 04:44. 05:00. 05:50. i dalej... Myślałam, że oszaleję tak, leżąc na łóżku, z bólem już całego brzucha i pleców w okolicy nerek. Poszłam do kuchni, zdziwiłam się, że już tak jasno.
Usiadłam na kanapie, kiedy nagle przyszła do mnie Mikami. Zajęta swoimi myślami zapomniałam, że małe przecież biegają po kuchni. Wdrapała mi się po spodniach na kolana i jak zawsze zaczęła świrować. Nie miałam siły na zabawę z nią, zaczęłam ją odganiać, ale przyszła też Szczur (aka Juna - po cichu ją tak sobie nazywam). Wdrapały mi się na kolana, położyły się na boczkach i rozciągnęły łapki, jakby chciały, żeby je pod paszkami drapać. Zaskoczyły mnie tym niesamowicie... Jak po maluchu bym się takiego zachowania jeszcze mogła spodziewać, bo jakby nie było jest u nas krótko, tak po Mikami..? Z tego wszystkiego łzy poleciały, a Mika wdrapała się na ramię i zaczęła lizać mnie po policzku. Położyła się na ramieniu, napuszyła się i tak już zostało. Jedną głaskałam po brzuszku na kolanach, druga sama głaskała się o mój policzek. No niesamowite...
I nagle jakby jakieś nowe życie wstąpiło. Nowe myśli, takie jaśniejsze i plany same układały się w głowie. Pójdę do doktorki. Poproszę, żeby mi koszt leczenia rozbiła na 2 raty. Nie pójdę do szkoły, ale przez te dni zrobię tyle projektów, ile tylko dam radę. Usiądę koło mojego najdroższego mężczyzny i powiem mu, że wszystko będzie dobrze, że damy sobie radę.
I przede wszystkim szczury dostaną wielką dawkę pyszności.
Ot takie poranne, trochę depresyjne przemyślenia.
O, i nawet ptaki się na dworze obudziły
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)