

a rudości - tak, bajecznie rude, ale i bajecznie wredne

Rubi daje w kość, ale to jak zawsze. wszystko gryzie, dzisiaj im zawiesiłam nowy koszyk, bo jeden już całkiem zeżarła, że tylko 'podłoga' została. już nie ma części nowego koszyczka. wszystko mają pozawieszane na drucikach, bo opaski zaciskowe odgryza. hamaki odgryza i wciąga w kąt klatki. a obgryzanie hamaków i Cześka dzisiaj zaczęła praktykować.
a, zapomniałam. Rubi zaczęła wygryzać dziurę w kuwecie, już mała szpara jest. tata dziurę jakoś prowizorycznie załatał, spojrzał na Rubi srogim wzrokiem i zagroził, że jak będzie gryzła kuwetę, to weźmie ją do piwnicy na stoliczek, zamontuje w imadle i powyrywa ząbki...



Ares misio. rozruszał się, ale jednocześnie dużo śpi. ma swój ukochany hamak w prawym rogu klatki i on tam musi być, do hamaka w innym miejscu spać nie pójdzie

panny starsze... Demerka dobrze się czuje. guz nie rośnie jakoś znacznie.
Roti zrobiła się wredna i lubi ugryźć, ale ona to nigdy nie była szczurem do miziania


Fluff, niby czyścioch, a jednak brudas. odkąd mają kuwetki ze żwirkiem w klatce, Fluff chyba jako jedyny składa do swojej kuwetki WSZYSTKIE kupki. ale co z tego, jak zaraz idzie do domku, nasika tam i się kisi. jest tak paskudnie brudny, aż się lepi, śmierdzi, moja mama się go brzydzi i już go nie chce brać do łóżka

ostatnio znalazłam zdjęcie mojej pierwszej szczury - Lucynki, jak była malutka. oko się zmoczyło, ten pierwszy szczur to zawsze jest wyjątkowy.
ostatnio pisałam o mysi adoptowanej z Vivy. mała pocieszna bardzo, wesoła, śmiała, mieliśmy drobny problem z łączeniem maluszków, ale już jest przyjaźń. oto Yuki, częściej zwana Chmurką :


i cała trójka myszorów :




a ja.... a ja mam przed sobą rundki po lekarzach przeróżnych z nadzieją, że ostatnia diagnoza okaże się nietrafioną.
kiedy robię nic, a robię nic często, bo lenia wygonić nie mogę, zatrudnić mnie nikt nigdzie nie chcę, a szkołę mam jedynie w weekendy, zazwyczaj co 2 tygodnie - przysiadam nad maszyną do szycia i tworzę nowe hamaki. mam tyle naprodukowanych, że chyba zostanie dla kolejnych pokoleń, za kilka lat... no, chyba, że paskudy nie pozwolą na to i wszystkie mi zjedzą

ogonom zdjęcia zrobić planuję. nigdy jakoś nie ma czasu, bo jak biegają, to aparat jest w innym pokoju (już go nadgryzły, a kabel zjadły w połowie, o co tata się bardzo wkurzył), a ja boję się same szczury w pokoju na sekundę zostawić, bo zaraz coś głupiego do małych główek strzeli (tu przypominam obraz Benitki wiszącej na kablu pod samym sufitem... też wyszłam na sekundę

