Devilki połączyły się z dziadkami. Pierwszego dnia było trochę pisków i przepychanek, małe chowały się w rurze, a dzisiaj już swobodnie biegają po klatce i nie boją się seniorów.
Przy okazji uzupełniania tematu miotu F zrobiłam trochę zdjęć przyszłym rodzicom.
Odji
Lizu lizu
Umósia
Moje kuleczki do miętolenia.
I dziczki, czyli szczury zdecydowanie nie nadające się do miętolenia.
Zazu - nadal większy i spokojniejszy, bardziej wyluzowany
Zuszulek - nadal nie lubi dotyku, a nagle złapany potrafi dziabnąć. Ale widać, dotknąć się da i krwiożerczą bestią nie jest.
Zazu coraz bardziej przypomina zwykłego, spasionego szczura hodowlanego. Owszem, jest zwinny, szybki, mega czujny, nie lubi być na otwartej przestrzeni, przemyka w cieniach, unika ludzkiej ręki... ale z drugiej strony już prawie w ogóle nie stresuje się dotykiem. Wprawdzie sam z siebie na dłoń nie wchodzi, ale da się go wziąć, na rękach siedzi w miarę spokojnie, daje się miziać i miętosić.
Zuszulek jest zdecydowanie bardziej dziki. Człowiek to może nie wróg, ale niebezpieczne okropieństwo i trzeba się trzymać z dala. Łapanie go to prawdziwy wyścig, potrafi wywinąć się z nieprawdopodobnych miejsc i niemal każdego chwytu.
![Tongue :P](./images/smilies/tongue.gif)
Na rękach wyrywa się, chwycony nagle czy za mocno gryzie, potrafi robić stójki i pokazywać zęby, syczy, terkocze i bardzo wysoko skacze.
![Wink ;)](./images/smilies/wink.gif)
W końcu gdy się trochę uspokoi można go trzymać na ramieniu, pogłaskać i nawet chwilę pougniatać. Niemniej dotykanie nie sprawia mu żadnej przyjemności.
Z innymi szczurami obaj dogadują się bardzo dobrze.
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)