Humbak nie może się zdecydować czy ma być kulawcem czy nie. Przedwczoraj, po dobrych 10 dniach zmierzania we właściwym kierunku, nawrót kontuzji stópki

Posmarowałam altacetem - rano żadnej poprawy, ale że nie miałam już czasu rozstawiać chorobówki do południa przesiedział w chłopackiej, po powrocie stwierdzam (i już nie po utykaniu, bo tu Humbak cygani, ale po nacisku stópki na dłoń), że z nogą lepiej. Dziś dalej lepiej, ale i rozbrykany Humbak, i to rozbrykany w stopniu, w którym nie jeden i nie dwa razy poleciały w jego kierunku epitety
Co będzie jutro - tego nie wie nikt.
Bez sensu znów go separować od chłopców, bo wtedy całe jego rządy się rozjeżdżają i po powrocie (a także na wybiegach przez czas rozdzielenia) ma tylko ambaras z zaprowadzeniem ich na nowo, cały ledwo odzyskany potencjał nóżki jest angażowany w dzikie gonitwy, czyli ostatnie czego jej trzeba.
Jedyne co mi przyszło do głowy to zagęścić powierzchnię klatki półkami i płachtami, tak żeby nigdzie nie trzeba było się piąć i zostawić Humbaka w stadku. Oraz liczyć na rozsądek chłopaka, że jeśli nie będzie musiał wciąż od nowa udowadniać swoich praw, spędzi ten czas bardziej wsłuchany w potrzeby gojącej się nogi
Jest jeszcze trochę obrazków w ostatnim wystroju, po którym na dzień dzisiejszy została już tylko jedna - środkowa brzozowa gałąź (w dalszej części wyjaśni się dlaczego

)
Szczupaków nie trzeba jakość szczególnie zachęcać do jedzenia zieleniny, ale można im je ubarwić
Asłan ze wszystkich pożeraczy jest największym – z zielonym w rękach wpada w delirium bliskie dżumowemu !
i może tylko Biesu woli z zieleniną pozować niż się nią raczyć
(to jedyne co mi się kłóci z jego idealnie dzikunowym wizerunkiem

)
(Biesu w ogóle jest strasznie trudny do jedzenia, kto by pomyślał, że ten sam szczur, który uczył się sztuki wyczyszczania miseczki do humbaków, ta mała kluska która do mnie przyjechała i jadła tylko, jadła i jadła - wyrośnie tak skromnie
obecny Biesu jest drobniutki, smuklutki i nie wiem jak będę mu w razie potrzeby (odpukać) podawać lekarstwa – to szczur który nie lubi bananów, nie lubi nutri, żadnych podejrzanych rozciapanek, głupi betaglukan wyczuwa bezbłędnie w potrawach w innych wypadkach tolerowanych... i w ogóle je tylko tyle żeby żyć - nic ponad !
rzadki okaz
)
Za to jego poleżenia w przypadkowych miejscach - obojętne na kanty i nie kanty, zimno czy ciepło, a wręcz wybieranie właśnie tych pierwszych, wprawiają mnie w niemalejące zachwycenie ...
A teraz -
Bobrowisko welcome to !
zaczęła – któżby inny – Grenadyna !
jednego wieczora zaczepiły jej się ząbki na gałęzi – i już nie mogły oderwać
a potem przyszły inne bobry i
PO-SZŁO !
… rano, wieczór, we dnie, w nocy – jedni w przykucach, inni powyginani :
Horpyl w ogóle dawał z siebie wszystko
ale niech też nie zmyli niewinne spojrzenie Harfy
i co jeszcze zrobiło Harfiątko ? - Harfiątko się zapomniało:
nie dość że najmniejsze teraz i najgładsze nóżki szczupakowa, tak śmiesznie wygląda na tych cieniuchnych patyczkach !
Bo Harfa w nietuzinkowy sposób zabiera się do wielu rzeczy. Na przykład tego wieczora, kiedy postanowiła przytyć – siadła mi za plecami i bezceremonialnie zabrała się za moje własne sadełko …
