Niestety, jako że urodził się zimą w wyniku pewnie moich zaniedbań i początkowego braku wiedzy na temat przewożenia tak malutkiej istoty w taki mróz (a było z -20*C) dostał zapalenia płucek i jako 5-cio tygodniowy szkrab dostał pierwsze zastrzyki. Ze słabymi płuckami walczyliśmy całe jego życie - kichał, chrumkał, co inne leki nie działały. Ostatnimi czasy z potężnego szczura a było go dobrych 700 g żywej wagi (stąd w wieku około roku dostał nowe imię Koksik) zrobił się wychudzony, wybiedniały, nie skakał już po klatce, nie miał siły nawet bić się o najlepsze miejsce przy misce.
Postanowiłam, że dopóki ma siłę jeść i pić - pozwolę mu żyć. Ostatnimi dniami nie miał nawet siły przeczłapać z kąta do miski. Nie pomogły też nutridrinki, witaminy...
W podobny dzień do dzisiejszego, w zeszłym tygodniu pozwoliłam mu odejść. Żył niewiele ponad 1,5 roku

Rayo, Draco, Alvaro zaopiekujcie się szczurzym braciszkiem, który był dla Was zawsze wsparciem i ciepłym kocykiem. Leć Koksiku [*]
