alken, tak - chłopcy rozpowszechniliby swoje zwyczaje kuwetowe wśród siódemki dziewczyn i z pewnością dogodziłoby to mojemu lenistwu
a na serio, jak tu decydować o przepadku klejnotów, kiedy krwawo nie jest

a nie jest przecież..
trudno Asłana „winić” za wypadki z nóżkami, chłopcy ucierpieli, ale to nieszczęśliwe wypadki, a nie świadomie uczyniona krzywda...
(przy okazji - do szlachetnego klubu kulawców dołączył trzeci zawodnik, Biesu
z tym że w jego przypadku to efekt nocnej wspinaczki do krainy dziewcząt i radykalnego rozwiązania dylematu - co dalej ? - w nogi kąsają, winda śpi, jak udało się ją obudzić dźwiękiem opracowanym specjalnie na tę potrzebę - jakimś takim żabim zawodzeniem to zaintrygowana wstała, raz ściągła ale oświadczyła, że po raz drugi za diabła się nie ruszy...
co począć - za drugim razem ??
BUM...
dwa - prowokacje Asłana, nie polegają na tym, że on napada z agresją - to jego głupkowata postawa asekuracyjna wciąż wzburza innych – przechodzi humbak, w ogóle jaszczurówką niezainteresowany i od razu natyka się na nóżkę-bródkę-usztywnienie, które nie mogą nie ściągnąć jego uwagi i nie sprowokować do drążenia tematu "w czym masz smarkaczu problem ?!"; z drugiej strony wieczna niemożność wyegzekwowania świętego prawa wyłożenia jaszczura na plecy, bo ten albo ucieka, albo zastyga sztywno i nie ruszysz, albo chroni się u człowieka, skłania humbaki do dawania mu pstryczka w nos w momencie kiedy Nucha w swoim entuzjazmie do-człowieczym straci czujność i za bardzo się wyeksponuje - bo jak głuptakowi wytłumaczyć, że kiedy Humbak tronuje się na moich kolanach, to nie wskakujemy na nie, bo nieodparcie zachciało nam się na ramię, albo kiedy dłonie pochłonięte są obfitościami Hugona, nie udowadniamy, że my! się z nimi lubimy bardziej
- to wszystko jest ciągłą przyczyną konfliktów, ale ciachać za to ?
puchaczenie się Asłana, jak dotąd pozostaje jednorazowe, a raczej jednodniowe, bo tego dnia, kiedy pisałam, jeszcze kilka razy mu się zdarzyło, a następnego już tylko raz, kiedy wsiadł mi na rękę, którą sprzątałam – w pełnym rynsztunku i wdeptywał ją w podłogę dziko (choć lekko) podgryzając, moderowałam go głosem i krzywdy mi nie zrobił; zresztą on wtedy wyżywał się głównie na przedmiotach martwych i własnym futerku; musiały to być jakieś potężne wyrzuty hormonów, bo miało się wrażenie, że sam nie bardzo wie co się z nim dzieje w tych napadach puchaczenia, krzątania się w kółko i drapania jakby oblazło go mrowisko – kiedy mijały wyglądał jakby obudził się ze snu;
później Humbak wrócił i go skutecznie stonował, Hugon nie omieszkał wrzucić swoje trzy grosze – i potem było już tylko więcej Asłana paranoika …
i to owszem, te stresy nieptrzebne, wymyślone, byłyby może powodem do kastracji, tylko że mam takie złe skojarzenia
u dziewczyn jakoś inaczej, nie kojarzę przypadków komplikacji po sterylkach, może ze względu na fakt że jest ich mniej, co nie zmienia faktu, że pamiętam każdą świeczkę którą zapalałam samcom, którzy odeszli w sile wieku, zbyt wiele ich pamietam ;( dlatego to ostateczność, a nie jestem jeszcze wystarczająco zdesperowana...
przy silnym Humbaku - jak od kilku dni - i Hugon mniej narowisty (bo i Hugonek swoje za uszami ma – oj ma

zwłaszcza jak bierze sobie do serca zastępowanie brata), i Asłan jakiś bardziej zdroworozsądkowy, nie żeby się wyzbył schiz całkowicie, ale...
Humbak ma dobrą taktykę, np. wczoraj wieczorem, władował się do domku na parapecie, w którym wcześniej zakwaterował się Asłan; rozsiadł się przy wejściu i Asłanowi z początku oczywiście całemu sztywnemu, pozostało siedzieć tam z nim razem, aż w końcu zasnęli ładnie przytuleni ; wcale znów nierzadko tak im się zdarza, również w klatce
czepiam się tym momentów, bo nie chcę nic zmieniać, ani rozdzielać, ani ciąć
nie wiem czy nie krzywdzę przez to Asłana ;/ może kastracja uwlniłaby go od tych neurotyzmów, ale jakoś cała jestem przeciw
mówię sobie że trzeba zamiast tego dbać o formę Humbaka, łatwiej powiedzieć niż dopilnować

, ale wydaje mi się, że Humbak może nas wszystkich uratować - niedostosowanych poskramiać, jak który tego wymaga – Hugonowi żandarmerię z głowy wybić, Asłana pod skrzydło, choćby przymusem, brać, wpajać mu że nasz jest, ale podporządkować się musi
tak to widzę, kiedy żadne kulawce nie straszą, wierzę że tak jakoś podołamy ..
co u innych
dziewczyny podzieliły się na dwa obozy: szczury czynu – kapturzyce i Stanza, oraz szczury koszykowe – białsy z Frondelundą; Dusze w szczególności pomyliły się pory roku i hibernuje niczym niedzwiedzica polarna, którą jest
ma od tego nową kumpelę z gatunku brunatnego - ech, nie przysłużyła się Frondziakowi kastracja, cały elan vital, którym szczura zachwycała wcześniej gdzieś uleciał, zostawiając Frondę w pełnej transformacji w baryłeczkę - miska, przygrenadynowe poleżenia, hamakowe zapasy – jak się raz, siedząc naprzeciw siebie, dolnymi połowami ciała splecione, w małym hamaku, na chwilę do przytomności ze snu przywrócone, łapkami okładały o to, która będzie iskającą a która iskaną

- widok jak najbardziej zacny, tylko żal za ongisiejszą Frondową dynamiką ...
Ascheluna to z jednej strony poleżeniowiec, z drugiej dreptus - ciągnie ją do obozu „wyczynowców”, tylko timing jej z lekka kuleje, dołącza zawsze jak już największe wyczyny - rozpracowanie pudełka z płatkami, wybranie najsmaczniejszej zieleniny – dokonane, ale drepta, niespiesznie, nie do końca wszystko ogarniając i kołysze tym swoim beżowym kuperkiem
Berciak, jako się rzekło, pośród działaczek, znaczy – dobrze jest ! wciąż na antybiotyku, w piątek do kontroli; upały jeszcze się nam w pokoju nie dają mocno we znaki, nie wiem czy to upały ostatnim razem - antybiotyk pomógł, co potwierdza że znów płuca się odezwały, nie sądziłam że tak szybko po ostatniej kuracji ;/, oby tym razem poprawa trwała
Stanza z córkami to chyba obecnie grupa trzymająca władzę, a jeśli nie władzę - która w dziewczęcym gronie zawsze była raczej sprawą wagi drugorzędnej - to rękę na pulsie tego co w szczupakowie, gdzie, kiedy, oraz komu i w jakich ilościch
Stanencja z cichego kopciuszka, ładnie dojrzała, bez uderzenia wody sodowej, kiedy nagle pojawiła się luka po siostrze, naturalnie w nią wskoczyła, ciut podkręciła swój temperament i stała się solidnym filarem aguciej watahy;
Horpyna, jedyne futerko które nie ma robaków w zadku i wzięte na rękę jako tako usiedzi a nawet wydaje się z tego faktu kontente

oraz drugi obok Biesiaka nocny marek, tyle że Horpyl nie na wspinaczkach się wyżywa, tylko o 2-3 nad ranem – „podaj chrupka !” - z Horpylem spać, to jakby za każdym razem przegrywać zakład o to kto spod wspólnego namiotu zostanie wysłany po prowiant
i Harfa ! Harfucel z zakasanymi rękawami biega, kąty rewiduje, pozy i miny strzela – no, ale to wszystko trzeba już pokazać
