
Problem zaczynam mieć z dawaniem zastrzyków... Nie wiem, czy coś zrobiłam Bogusławowi (to moje pierwsze samodzielne zastrzyki), czy on jest już po prostu obrażony tym ciągłym kłuciem. Rano mogę go głaskać, a wieczorem, jak tylko dotknę go w kark, to zaczyna się strasznie rzucać, a że jest ogólnie w kiepskim stanie, to nie za dobrze, żeby się tak denerwował. Na szczęście jeszcze tylko trzy zostały.
Z Marcelkiem nie ma tylu problemów. Wystarczy dać mu coś pysznego (choćby rybę wędzoną, czy gerberka


Z Bogusiem jest też inny problem. Myślałam, że kiedy dostanie leki i będzie się lepiej czuł to to minie, ale okazuje się, że nie. Cały czas utyka, "ucieka" mu jedna łapka, a może niejedna... Odkąd bierze leki jest odrobinę lepiej, ale ciągle ma problemy z koordynacją. Będąc tydzień temu u weterynarza wspominałam o tym, ale na początek lepiej było zająć się najważniejszymi sprawami, czyli płucami i sercem.
Mało je, daję mu serki, jogurty, Gerberka, ale strasznie kręci nosem. Chociaż na szczęście wychodzi z domku, żeby np. się napić, albo załatwić, więc chyba nie jest najgorzej. Jak go wypuszczę, to też chętnie chodzi (a właściwie człapie), ale w końcu lokuje się przy jakiejś ścianie i zaczyna ją ogryzać. TO JEST NAGMINNE. W klatce mają wapienko i suchy chleb, ciągle na nich wisi.
Poniżej historyjka obrazkowa.
Zdjęcia są dość stare, sprzed 2-3 m-cy (nie pamiętam dobrze), ale jakoś poprawiają mi humor. Boguś wtedy był w pełnym zdrowiu







Niestety trawa już nie wstała
