Na dobry poniedziałek ..
Prologiem Was.
Czasem mam narzut na robienie jedzenia w sposób jaki robiły to nasze babcie a raczej pra pra prababcie. Bez tych wszystkich "witamin" z grupy E .. bawiąc się w "rycerstwo" już dawno nauczyłam się gotować bez "dobroci które przywiózł Kolumb .." Da się i gwarantuje że nasza kuchnia to nie schabowy z ziemniakami i kapustą ..a tym bardziej karp .. nie jest tradycyjny..
Oczywiście należy mieć na to czas .. a ja mam czas z reguły między pierwszą a trzecią w nocy, kiedy to wszystko; moje chłopy w domu, śpią.
I jak to w życiu bywa, nie wszystko mogę w tejże kuchni robić zawsze ( o tej pierwszej do trzeciej w nocy ) bo buntują mi się .... sąsiedzi ..
Ostatnio moja pani sąsiadka, po miłym "dzień dobry" stwierdziła " Jak jeszcze raz będziesz o drugiej w nocy piec ciasto - to przyjdę i Ci wyżrę całe !"
.. no to ja grzeczna jestem .. nie piekę .. ale co jak się chce "coś słodkiego?"
Mi się "zachciało ".. ruszyłam więc nocną porą z garami.
Po godzince stały piękne czerwone miseczki z galaretką i owocem w środku a ja zadowolona poszłam kimać.
Rankiem jak zwykle szał obowiązków a że i sobota to i niby wolne od pracy .. Weterynarz, zakupy, obiady, pranie, sprzątanie czyli wszystkie te rzeczy które się robi kiedy ma się "wolne".
Całkiem zapomniałam o nocnych tworach i dopiero po tak zwanym obiedzie przypomniało mi się .. że przecież .. obróciłam "wywaliłam" na talerze i stoją na blacie gotowe do konsumpcji.. ( ja nie jem słodyczy .. ja je tylko robię - utylizacją zajmują się moi chłopcy mniejsi i więksi )
Matrix
Na blacie kuchennym spotkali się Lu z Chmurką. Przed nimi górowała czerwona góra galarety o zapachu czerwonych owoców. Chmurka z zainteresowaniem obwąchiwała cudo, dookoła chodząc. Lu .. się zawiesił .. zapewne analizując jakby się do tego zabrać .. Przecież widział w środku lekko zamazane truskawki, porzeczki .. pachniało ucztą .. Chmurka wcisnęła nos w rozkosz ale rozkosz .. ze wszech stron odwzorowała nos Chmurki .. wysunął się jęzor , który natychmiast zaczął uciskać powierzchnię ..
Lu podszedł do zjawiska metodycznie , najpierw sprawdzał ząbkami czy da się zjeść.. ale zęby się ślizgały .. Popacał łapką .. no jest góra pachnąca owocem .. Włożył łapkę w tą górę ale łapka wracała nie nabierając niczego .. Znów wkładał i znów nic. Potem znowu .. i znowu nic .. Dziwne ...
Chmurka lekko wciśnięta nosem w galaretę lizała słodycz .. Za to Lu myślał nad teorią ..
Przybiegła Syrenka w podskokach
"CO TO JEST ?" zagadnęła śpiesząc się bardzo, Lu myślał a Chmurka odpowiedziała " łwabadzo maoamnote jezłenije " nie przerywając tego co robiła ..
" Co Ona powiedziała ? " - spytała Syrenka, Lu nie przerywają badania wpływu łapki na powierzchnię zoli mruknął " Nie wiem - chyba uczy się języka pradawnego " ..
"OOO a to jest super " - owca przybliżyła się do pachnącego zjawiska. Pokręcone wąsy się przykleiły .. " oho ho ho ale jazda patrz ! Lu ! ale zabawa one robią brrrdęc !" Pokazywała Owca strapionemu nad istotą zjawiska Luigiemu ..
Przybiegła Buka i nie patrząc na problem, wszystkich najpierw odgoniła od .. jedzenia. Wszak zapach przemawiał do ośrodkowego układu nerwowego w mózgu jednoznacznie - TRUSKAWY !! To by wystarczający komunikat do zarekwirowania całości dla siebie. Zabrała się do tego z wrodzoną sobie delikatnością nosorożca i .. Zawartość pochłonięta ..jednak wracała stosownym drganiem na miejsce ..
" O-RZESZ-KU .. orzeszku ! Co to jest ? " Warknęła ..
" Łyżka nie istnieje .." w zadumie odpowiedział Lu ..
" Co ty mi tu z jakim naukowym bełkotem ? .. pachnie truskawą ? pachnie .. więc nie ma tu nic do rzeczy łyżka " - odpyskowała Buka zanurzając paszczę z powrotem w całość dziwnej materii nie dając za wygraną .
" Bezsensu .." mruknęła ale patrzy a Chmurka jednak coś tam w środku mlaska .. Podbiegła ..pacza .. a tam jednak 'dobroć" przez język do środka wchodzi co było widoczne na rozanielonym pyszczku Chmurki ..
" Tczłebła truu młocno włcisłnąłć sos ił łjezykim łyzać " - poradziła Chmurencja siostrze ..
" Bożesz .. Ona do reszty zgłupła .. Uderzyła się gdzieś? Widział ktoś ? Lu .. LU ! Czy Chmura gdzieś spadła ? " zatroskała się Buka ..
" Przecież mówię .. że łyżka nie istnieje .. Widocznie wzięła niebieską tabletkę .. Jej wybór .. na pewno będzie szczęśliwsza od tych co wzięli czerwoną " .. powiedział Lu nie kończąc rozmyślań.
Bukolska składała dwa do dwóch aby zrozumieć ..
Wpadła Podwawelska ..
"Co to za zgrupowanie? oooo ale pachnie ! Truskawy ! Uwielbiam ! hejże ..!! - i skoczyła na samą górę galarety. Tam nagle jedna jej stópka znikła w czerwoności i niczym metodą wczesnej archeologii brytyjskich Badaczy w Egipcie ..góra otworzyła skarb, rozwalając się na trzy części ..
Z ukrycia wybiegła Cthulchu i porwała truskawkę a Podwawelska i Buka zniknęły za nią ..
Chmurka przygnieciona czerwoną słodyczą nadal trwała ze wciśniętym nosem w środku.. Owca skakała bo .. odkryła ze na tym skacze się wyżej .. Lu wreszcie zjadł kawałek porzeczki .. mrucząc " z tą łyżką to jeszcze muszę przemyśleć .."
Na Epilogu ..
Tak to jest kiedy się nocą czyta przepisy kulinarne ..i zamiast jednego płatka żelatyny daje się całe opakowanie ..
Dzieci nie zjadły.... ale za to długo się rzucały galaretką ...
... nie róbcie tego w domu
