Parę minut temu wyszedł skądś wygłodniały i spragniony, oblepiony kurzem
Nie mam pojęcia, gdzie mógł być, bo przekopałam całe mieszkanie i zawsze ucieka, jak tylko się zbliżam. Nie szeleścił, nie ruszał się. Było trudno, bo chwilę przed zniknięciem parę razy zamierzał się, aby wejść do drugiego pokoju, skąd go przeganiałam, aż w końcu zamknęłam tam drzwi. Teraz dylemat polega na tym, czy przemknął mi pod nogami, czy może wszedł tam, jak już byliśmy w trakcie poszukiwań

Chociaż wcale nie jest pewne, że tam był, ale sądząc, po brudzie, to prawdopodobnie tak, bo jest tam najwięcej zakamarków, do których nie mogę wejść z mopem...