A więc Tośka ma teraz 120 gram
Tak dzisiaj czytałam o wadze Spinkowych ciurków, i chcąc porównać z moimi, znalazłam kwiatka. Nie wiem, skąd mi się to wzięło, bo zupełnie do niczego nie pasuje, ale Tośka miała nie 120 g, a 230 gram...
Muszę je dzisiaj zważyć znowu, bo siora moich malud ma 260, a 30 gram różnicy, to trochę jest. Co prawda, ważenie było w zeszłym tygodniu, więc mam nadzieję, że nadrobiły do Szyszki

Wczoraj przyłapałam Taszę, jak okropnie zachowuje się przy jedzeniu. No na przyjęcie z takim wychowaniem raczej iść nie może.
Dałam im wczoraj różne gotowane warzywa z makaronem i tak patrzę, co robi Tasza, a ona łapami wywala to z wierzchu, co widocznie jej nie interesowało i grzebie pod spód. Jedzenie tylko fruwało na polarek, jak na kreskówkach. Wywaliła prawie wszystko, żeby dostać się do makaronu... W ogóle widzę, że Tasza coraz bardziej się stawia. Najpierw zaobserwowałam, że już Trish zlądowała chyba na trzecie miejsce w hierarchii, bo ją Tasza przewala na łopaty i trzyma (a Tasza jest najmniejsza z całej trójki). Biedna Trish z góry na sam dół... A teraz widzę, że Tasza tłucze się Tośką i znowu wczoraj wrzaski jakoweś odchodziły...
Kiedyś Taszce powiedziałam, jak po połączeniu tak się Trish bała, że nadejdzie dzień, kiedy to ona zostanie Alfą i będzie nimi rządzić. Czyżbym miała zdolności parapsychiczne ??
Na wczorajszym wybiegu stwierdziłam, że, skoro i tak idą zawsze spać, to równie dobrze mogą się wtulić do mamusi, czyli do mnie i zrobiłam się atrakcją wybiegu. Wystawiłam tylko kuwetę i położyłam się na łóżku. Chwilę pobiegały i pobrykały, łaziły mi po głowie, gilały w nos i bawiły się włosami. Trish oczywiście nie omieszkała tradycyjnie dziabnąć mnie w stopę, nie wiem, co ona w tym widzi, czy pachnie jedzeniem, czy coś

A potem zabrały się za mycie i układanie do snu przy zimnej ścianie.
No to je przygarnęłam pod swoje przytulne, ciepłe i opiekuńcze ramię. Tośka oczywiście foch i poszła pod ścianę. Nie, to nie.
Ale Tasza z Trish zostały. Poiskały się chyba z 5 min. i w końcu się ułożyły przy mnie. Trish nawet oparła sobie pyszczek na mojej dłoni. Och, jakie to było cudowne. A one takie milutkie i cieplutkie... A potem zadzwonił telefon i czar prysł... Buuu
