hej!
u moich oszołomów ostatnio znów choro.. Tym razem pochorował się Manfred, nasz chomcio. Biedny dziadzia ma już ponad 2,5 roku, złapał świerzba miał straszny łupież i podrażnienie, że aż zaklejały mu się oczka, sam nie był w stanie sobie z tym radzić, więc widział tylko wtedy gdy mu czyściłam oczy. Pojechałam z nim do weta. Całe szczęscie nie pojechałam do Wrocławia do Piaseckiego, bo mały ledwo żywy dojechał do weta tu na miejscu. Pani go skrobnęła, obczaiła sprawę podała zastrzyk i coś bezpośrednio na skórę. Uprzedziła mnie też że Maniek jest w tak złym stanie, że mogę go nie dowieźć do domu. No ale udało się. W domu też było ciężko, rzekłabym że było strasznie. I gdy już praktycznie zdecydowałam się, ze pozwolę mu odejść i skrócę cierpienie to wziął się za siebie. Dziś byłam z nim na kontroli, wetka była zadowolona z przebiegu spraw. I ja sama zauważyłam też ze oczka mniej mu się kleją, już sam daje rade je otwierać. Na szczęscie cały czas je więc jest dobrze.
Panienki mają nową klatkę, ciężko było im zaakceptować nowy domek, ale jakoś się udało...

Mam tylko wrażenie, że za duża ta klatka na dwie drobne (bo nie więcej niż 300g) panienki.
Krówce ostatnio zdarza się mnie kąsnąć. Wkurza mnie to bo bywa tak, ze gryzie do krwi. Za każdym razem ją dominuje, ale mimo wszystko sytuacja się powtarza. Kropka jak zawsze odważniejsza lubi spacerować pomieszkaniu, zagląda do kosza na śmieci, nauczył się sama wchodzić na łóżko i co ciekawsze opracowała też metodę bezpiecznego schodzenia z łóżka...